Bayern Monachium zwycięzcą Ligi Mistrzów, Sevilla FC triumfatorem Ligi Europy – oto najważniejsze rozstrzygnięcia zakończonego wreszcie sezonu. A kto rządził indywidualnie?
Manuel Neuer wrócił na szczyt. Znowu wszystko w jego grze było dobre, podejmował tylko optymalne decyzje. Finał Ligi Mistrzów to jego popis. Bayern wcale nie musiał wygrać tego meczu, ale interwencje kapitana w dużej mierze przyczyniły się do tego, że był o jedną bramkę lepszy od PSG.
Liverpool na pewno zawiódł w Lidze Mistrzów, bo przecież bronił trofeum (choć jest to zazwyczaj okoliczność pętająca nogi), w dodatku odpadł dość wcześnie. Nie można jednak zapominać o fantastycznej grze The Reds w Premier League. Świetnego wrażenia nie zaciera zwolnienie szalonego tempa po przymusowej przerwie. Jednym z najważniejszych trybów mistrzowskiej drużyny był Trent Alexander-Arnold. Anglik to najlepszy w ostatnich dwóch latach (a więc ugruntowana pozycja) prawy obrońca na świecie. Znakomite stałe fragmenty to jego wizytówka. Potrafi rozgrywać, Juergen Klopp mógłby bez wahania ustawić go w środku pola, gdyby zaszła taka konieczność. To najlepiej dośrodkowujący i grający długim (sensownym) podaniem angielski piłkarz od czasu Davida Beckhama.
Kolejny świetny sezon ma za sobą Virgil Van Dijk – może nie tak spektakularny, jak poprzedni, ale wielki i basta. Holender to prawdziwy przywódca i środkowy obrońca, który umie wszystko. Fragmenty meczów Legii z Celtikiem, w których Miroslav Radović niemiłosiernie kręcił Van Dijkiem, wyglądają dzisiaj jak nieprawdziwe! O tym, jak ważny dla Realu Madryt jest Sergio Ramos, najbardziej przekonał mecz, w którym go zabrakło. Bez dowódcy obrona Królewskich nie poradziła sobie w rewanżu z Manchesterem City. Trzeba jednak pamiętać, że to kapitan był głównym winowajcą porażki w pierwszym meczu. Ale poza tym? Ramos mocno przyczynił się do odzyskania przez Real mistrzostwa Hiszpanii; nikt nie miał wątpliwości, zwłaszcza po wznowieniu rozgrywek, kto rządzi w kraju. Mimo 34 lat na karku, fizycznie SR wygląda na młodszego o dekadę. Może grać jeszcze długo.
Do kompletu największe objawienie sezonu. Alphonso Davies przychodził do Bayernu jako anonim. Nikt nie mógł przypuszczać, że tak szybko stanie się zawodnikiem pierwszego składu. Kanadyjczyk grał tak znakomicie, że trzeba było szukać nowej pozycji Davidowi Alabie. Wielkie występy przeciwko Barcelonie i Lyonowi wzbudziły zachwyt, a słabsza partia w finale kazała pamiętać, że to bardzo młody piłkarz. Zdumiewający debiut.
Joshua Kimmich mógłby równie dobrze zająć miejsce na prawej obronie, ale trochę szkoda byłoby Alexandra-Arnolda. Poza tym – Niemiec to piłkarz totalny. Świetny przy piłce, wszystko widzący, agresywny w obronie i znakomity technicznie (gol strzelony BVB w maju!). Nie wiadomo, gdzie go ustawiać, bo wszędzie gra dobrze! Największym rywalem Bayernu w sierpniowej dogrywce miał być Manchester City, ale wyłożył się kompletnie na Olympique Lyon. W drużynie Guardioli na różnych etapach sezonu zawodzili kolejni piłkarze, ale nie on – Kevin De Bruyne. Człowiek-asysta, każdym podaniem potrafiący przyspieszyć akcję. Belg to dzisiaj najlepszy rozgrywający świata. Podobnie, jak Realowi, Atalancie w decydującym momencie zabrakło lidera zespołu. Josip Ilicić należy do piłkarzy, dla których chodzi się na stadiony (oby jak najprędzej…). Patrząc na niego wydaje się, że jego swoboda w grze jest niewyczerpana. Do tego strzela i asystuje, to nie jest sztuka dla sztuki. Unikalny zawodnik.
Najlepszym graczem decydujących faz Ligi Mistrzów był Serge Gnabry. Kto by się spodziewał? A przecież w tym sezonie już wcześniej olśniewał. Gdyby główna strzelba Bayernu jakimś cudem się zacięła, to Gnabry bez problemu może wejść w jej buty. Przy tym ma wszystko, czego potrzebuje skrzydłowy – szybkość, drybling i technikę. I choć w zakończonych rozgrywkach był numerem jeden, to uważam, że najlepszym (bo z ugruntowaną pozycją i na niesłabnącym poziomie) „bocznym napastnikiem” świata jest obecnie Sadio Mane. W mistrzowskim Liverpoolu to on był najrówniejszy spośród śmiertelnego trio w ataku. Piłkarz nieprzeciętnie inteligentny, w każdych rozgrywkach będący w stanie walczyć o tytuł najlepszego snajpera. Podobnie, jak jego kolega Mohamed Salah, nad którym jednak górował w minionym sezonie stabilizacją formy. Na koniec Robert Lewandowski. W ostatnich dniach najważniejszy Polak w mediach. Nie ma sensu powtarzać, więc krótko – piłkarz sezonu!