„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”
* * *
Piosenka „I’m Not in Love” zespołu 10cc to bez wątpienia jedna z piękniejszych rzeczy, jakie wydarzyły się w muzyce lat siedemdziesiątych. Nie ma tu nikogo, kto by się ze mną nie zgadzał.
* * *
Zwierzęta, które hodował, stanowiły społeczny komitet ochrony przed bezczynnością. Zwłaszcza jesienią i w zimie, kiedy schodziły z pastwisk do swoich obórek i stajni.
Bywały depresyjne, szare dni, kiedy najchętniej nie wychodziłby spod kołdry, ale nie dało się. Budzik, zaprogramowany na głośne muczenie, beczenie, ryczenie, rżenie, szczekanie i pianie, był nadzwyczaj skuteczny.
* * *
Strychy. Najciekawsze miejsca do poszukiwań przeróżnych ciekawostek. Zimujące nietoperze, wszechobecne kurz i pajęczyny, ale i prawdziwe skarby: stare listy, pocztówki, zdjęcia, płyty, książki, pamiętniki, rozmaite kolekcje i bibeloty. Przeszłość, na którą w codzienności na dole nie było już miejsca.
Wszystko to lądowało na strychu, oczywiście tylko na pewien czas – „już niedługo przejrzę, uporządkuję” – i zostawało tam na lata. Albo na zawsze. Życie zamknięte w brudnym kartonie z drobniutkimi śladami po pracowitych mysich ząbkach.
* * *
Jan Kochanowski w swojej poezji łączył bez najmniejszego problemu renesansową, taką potężną królewsko-dworską, dostojność i wręcz sztubackie, a właściwie pijackie, poczucie humoru. Pomiędzy tymi biegunami zmieściły się pewnie wszystkie odcienie ludzkich uczuć.
I tylko rozpacz po śmierci Urszulki jest gdzieś obok, albo raczej ponad – większa, czystsza, prawdziwsza i straszniejsza od wszystkiego, co go w życiu spotkało.
* * *
„Zegar, słyszę, wybija,
Ustąp, melankolija!”
* * *
Lubił lisy. Ładne, czujne, sprytne, inteligentne.
* * *
I takie, jakby, ścichapęk… O każdej porze roku podchodziły pod zabudowania cwaniackim drobnym kroczkiem i nieustannie łapały w nozdrza najlżejsze wskazówki sugerujące gdzie i co można byłoby ewentualnie upolować i, za przeproszeniem, zjeść.
* * *
Raz, dwa razy w roku wspinam się wąskimi schodami starej dzwonnicy i uruchamiam serce któregoś z trzech dużych dzwonów, bezczelnie prowokując ich czystym, donośnym dźwiękiem kamiennie milczący wszechświat i, przy okazji, chmary czarnych ptaszysk siedzących w gałęziach wielkich lip ocieniających przykościelny parking…
CDN…
zdj.: Tomasz Młynarczyk