„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”
* * *
„Wiatr drzewa spienia…”
* * *
Co to jest „krzycząca niesprawiedliwość”? Definicja jest prosta: Nagroda Akademii Filmowej dla Jessiki Lange za rolę (?) w „Tootsie” i brak nagrody dla Dustina Hoffmana za to samo. Ludzie…!
Kocham „Tootsie”.
Dopiero, kuźwa, w 1998 roku Biblioteka Kongresu uznała ten film za „kulturowo, historycznie albo estetycznie znaczący” i wybrała go do zachowania w National Film Registry. Pocałujcie się w dupę.
* * *
Perez. Lepszego kumpla nie miałem. Nie będę pisał, że „i już nigdy nie będę miał”, bo to w tej sytuacji jest dosyć oczywiste, ale nawet gdyby było normalnie – takie stwierdzenie nie byłoby żadnym, ale to żadnym, ryzykiem.
Grubasie…
* * *
W maju zawsze wypatrywał na rzece dopiero co wyklutych małych kacząt – te mandarynkowe nie były większe i mniej ruchliwe od chińskich piłeczek pingpongowych w finałowym meczu Igrzysk Olimpijskich pomiędzy zawodnikami Ma Lin i Wang Hao.
* * *
Pamiętam informację sprzed lat z jakiejś popołudniówki: na pastwisku gdzieś tam pasło się stado owiec, ze trzydzieści białych i jedna czarna; walnął piorun i zabił tylko tę jedną. Ale czy ten news – i tak przecież nieprawdziwy – nie byłby lepszy, gdyby napisali, że było odwrotnie…
A swoją drogą: były czasy, kiedy się po 15.00 chodziło do kiosku po „Express Wieczorny”.
* * *
A Dustin Hoffman nie dostał nagrody, bo trzeba było nimi wtedy obsypać politpoprawne nudziarstwo pt. „Ghandi”(srandi) – i gwiazda filmów klasy B i K (B i K jak Ben Kingsley) swoje ucapiła. Świat był dokumentnie popieprzony już wtedy. Tylko ludzie lekceważyli jeszcze ewidentne sygnały. A ja tu teraz mam to gdzieś.
* * *
Kiedyś najbardziej nie znosiłem obłudników i hipokrytów. Czy to nie to samo? To samo. Jeden polski, jeden grecki.
* * *
„A my się spotkamy dopiero
w niebieskiej piwiarni za barem.
Tam Legia wygrywa pięć zero
w finale ze snów z Nierealem…
Tam Polska jest rocka potęgą
tam w gałę umiemy haratać,
tam uczeń się chyli nad księgą,
tam córkę możemy wyswatać.
Niepokój nie budzi nas rankiem,
niezmiernie lubimy pić z gwinta.
I chętnie dzielimy kaszankę.
Nie jemy jej też z byle czym tam…
Aż lato przeminie i zmięknie.
I wiatrem od dworu zawieje.
Jękniemy: Daj, Boże, trumienkę…
Niech choć nas trumienka ogrzeje…
A potem, w trumienkę odziani,
przechadzać będziemy się w słońcu,
nieśmiertelnością nagrzani.
Umarliśmy wreszcie. No, w końcu…”
CDN…
zdj.: Tomasz Młynarczyk