Kiedy trzy lata temu Kuba Więcek wydał swoją debiutancką płytę pod legendarnym szyldem Polish Jazz byli tacy, którzy podchodzili do tego z dystansem. Był on widoczny także wówczas, gdy okazało się, iż płyta nr 2 Więcka również wyjdzie spod skrzydeł kultowej serii. Ten dystans wydawał się nawet zasadny, albowiem był to pierwszy taki przypadek w kilkudziesięcioletniej polishjazzowej historii, dodatkowo dotyczył świetnego, ale jednak jeszcze młokosa. Dystans, mniejszy lub większy, musiał jednak pęknąć niczym bańka mydlana wraz z przesłuchaniem nowego materiału.
Zanim jednak o tym, mały powrót do przeszłości: słowo o debiucie, jako kontraście do rzeczy obecnych. Another Raindrop była płytą ukazującą kunszt 22-letniego wówczas lidera, który grając na dość nudnawych z natury saksofonach: altowym i sopranowym wydobywał z nich nową jakość i melodykę. Tamta płyta była jednorodna kompozycyjnie, a w 13 krótkich utworach wybrzmiewała liryka typowa dla ducha polskiego jazzu.
W następczyni zatytułowanej Multitasking jej nie usłyszymy. Można się było tego spodziewać już po przedpremierowych zapowiedziach wieszczących, iż w ruch poszła elektronika. Ale, że Więcek, wraz z towarzyszącymi mu Michałem Barańskim (kontrabas) i Łukaszem Żytą (perkusja), dokona tak dużej wolty stylistycznej, spodziewał się chyba mało kto. Efektem, muzyka wymykająca się jednoznacznym klasyfikacjom i możliwościom szufladkowania. Na moje pytanie o inspiracje, które „budują” treść albumu Więcek odpowiedział dość lakonicznie: „Staram się słuchać wszystkiego dobrego i nowego co jest wokół i jestem otwarty na to, że może mnie to zainspirować”.
Zatem otwierający album utwór SUGARboost jest zakorzenionym w bliskowschodniej etniczności dynamitem znanym z dokonań Shabaki Hutchingsa. Nurt współczesnej sceny brytyjskiej w polskim wydaniu brzmi bardzo przekonywująco i mam nadzieję, ze ten pionierski krok postawiony na rodzimym gruncie będzie kontynuowany. Elektronika, która w moich przypuszczeniach miała być jedynie ubarwiaczem kompozycji odgrywa często rolę pierwszoplanową wytyczając ścieżki za którymi podąża sekcja akustyczna: świetnie koegzystuje z nią perkusja i kontrabas tworząc kompletne, choć zróżnicowane podwaliny dla saksofonowych wojaży Więcka. W utworze Jazz Robots (z gościnnym udziałem Marcina Maseckeigo) elektronika poszła w parze z dzwoneczkami tworząc klimat znany z dziecięcej trylogii Raymonda Scotta Soothing Sounds for Baby. Niespodzianki się na tym nie kończą. W piosence (tak!) Jazz Masala pojawia się kolejny instrument: głos Michała Barańskiego imitujący za sprawą hinduskiej techniki konnakol dźwięk tabli.
Dużo tego, wszystkiego, czasem się może wydawać, że nawet za dużo, bo „trawiąc” jedne nowinki, musimy zmierzyć się z kolejnymi. Nie jest to jednak zarzut, ale istota tego albumu, bo przecież termin multitasking definiowany jest jako umiejętność wykonywania wielu czynności jednocześnie. Ćwiczmy zatem tę kompetencję, traktując płytę Kuby Więcka jako idealny poligon doświadczalny.
(recenzja opublikowana w JazzPress, czerwiec 2019)