Romuald Lipko, człowiek bez którego nie byłoby Budki Suflera a polska muzyka rockowa nie byłaby taka jaka jest przegrał swoją największą bitwę, walkę z nowotworem. Gdy wczesnym rankiem 7 lutego dowiedziałem się o jego śmierci w głowie od razu wybrzmiały mi słowa piosenki „To nie tak miało być”.
Strasznie trudno pisze się teksty o postaciach tak znamienitych jak Romuald Lipko. Trudno, bo od razu wiadomo, że i tak do końca nie uda się oddać jej wielowymiarowość. Dlatego nie ma sensu przywoływanie jego dokonań – w dobie Internetu można to sobie w kilka sekund wygooglować i szybko przyswoić. Poza tym, słowo, choć moc ma potężną, czasem jest bezradne. Śmierć jest właśnie takim momentem.
Niewątpliwie jednak wieść o śmierci Romualda Lipki sprawiła, że polski świat muzyczny stanął, stanęli też mieszkańcy Lublina, choćby wtedy, gdy flaga miasta na balkonie ratusza została opuszczona do połowy masztu, a trębacz odegrał fragment piosenki „Jolka, Jolka pamiętasz”. Nie wiem, czy był to do końca trafiony utwór, „Cień wielkiej góry” lub „Cisza” pasowałby lepiej do żałobnego kontekstu, ale to tylko takie moje czepianie się o pryncypia.
Wiedzieliśmy o chorobie Lipki, my w Lublinie przyglądaliśmy się jego zmaganiom z nowotworem chyba szczególnie uważnie. Na taki koniec nic nie wskazywało (choć może my po prostu o tym nie wiedzieliśmy). Ale przecież właśnie na 14 lutego zaplanowany był koncert Budki Suflera w Studiu Koncertowym Radia Lublin (ich zresztą imienia). Z wiadomych powodów nie odbędzie się. Miałem być na tym koncercie i, cholera jasna, jakieś fatum ciąży nade mną. Otóż w 2018 roku miałem już w ręku bilet do CSK na koncert Tomasza Stańki, najpierw go przełożono, potem całkowicie anulowano, co było potem wiadomo. Teraz historia się powtarza. Lipko – jeden z największych kompozytorów polskiej muzyki rozrywkowej i jeden z ostatnich przedstawicieli „starej szkoły” odszedł z ziemskiego padołu dołączając do najznamienitszej orkiestry muzycznej, która co roku powiększa skład: Niemen, Ciechowski, Kora, Stańko, teraz Lipko. Teksty piszą im: Młynarski i Osiecka. To oczywiście tylko wierzchołek „góry lodowej”.
Pewnie wielu zastanawia się teraz czy Budka zagra jeszcze kiedyś, już bez swojego „Perpetum Mobile”, ale w hołdzie dla niego? Trudno na to pytanie odpowiadać w tej chwili, ale ja jestem bardziej niż pewien, że to nastąpi. Bo życie przecież trwa, a „następni pójdą dalej”, choć inną już ścieżką.