Podana w sobotę przez Tomka Młynarczyka informacja o planowanym powrocie Dyskusyjnego Klubu Filmowego do murów Radzyńskiego Ośrodka Kultury poprawia humor. Przywołuje wspomnienia.
„Niech się ROK nie kojarzy tylko z kinem” – mówiłem kiedyś w poczekalni do ówczesnego dyrektora ROK-u, gdy powracające po latach kino rozpychało się łokciami w ramach funkcjonującej oferty kulturalnej ośrodka. „Niech się niebo nie kojarzy tylko z deszczem” – odrzekł przysłuchujący się naszej rozmowie Molas.
Radzyńskie kino…
Pan w okienku czasem informował, że jeśli nie zbierze się do 10 osób, to seans będzie odwołany, ale ta garstka jakoś zawsze się uzbierała. Pamiętam oczekiwanie na taśmę z głośnym „Tańcząc w ciemnościach”. Niestety, taśma nie dotarła, ale elastycznie zaproponowano oczekującym lekką komedię, o pastorze i rabinie, co się zakochali w jednej dziewczynie – jak zgrabnie zrecenzował ją nam jeden z zawiedzionych faktem, że tego deszczowego wieczoru nie zobaczy na dużym ekranie Bjork.
Cały kufer pozytywnych wspomnień. Adrenalina przy pierwszym „Parku Jurajskim” (siedziałem chyba w 2. rzędzie), wspaniała uczta przy „Panu Tadeuszu” ( nie przeszkodziła w odbiorze sala nabita szkolną dziatwą, której byłem ongiś częścią).
Ciepło wspominam piątkowe dyskusyjne kluby filmowe – m. in. głośny „Dług” czy „Jej wysokość Afrodyta” Allena. Nawet puszczony w czasie zimowych ferii (długo po „radzyńskiej” premierze) „Matrix” cieszył się dużą popularnością. Edi, Pianista, Życie jest piękne – zyskiwały, oglądane na kinowym ekranie. Dużym plusem licealnych czasów był fakt, iż nie chodziliśmy tylko na ekranizacje lektur szkolnych (bardzo słabe Przedwiośnie). Prymas czy Życie jako śmiertelna choroba… Zanussiego były ważnymi tytułami nie tylko w filmowej edukacji.
Wychodzimy kiedyś z koszmarnej „Panny Nikt” Wajdy- nasza polonistka próbuje bronić koncepcji, ale „Pluma” – nasza matematyczka z podstawówki, rzuciła tylko: A tam, to głupie było.
Wujek Jacek wspominał wieczory, gdy po drewnianej podłodze turlał się z ostatnich rzędów opróżniony słoik po ogórkach, a lekko „zrobiony” z końca sali widz wołał, gdy zobaczył napisy do niepolskiego filmu: Czytajcie, bo nie wszyscy tu umieją czytać!
Czy wrócą kiedyś kultowe, filmowe poranki? Co z tymi, którzy chętniej sięgają po obrazy z lat 70 – tych czy 80-tych. Wielu rodziców chętnie pokazałoby swoim pociechom filmy, na których się wychowali.
A więc nie tylko popcorn, wygodne fotele, cola w dłoni i pusta, konsumpcjonistyczna rozrywka. Ale też film, który wbija w fotel i o którym rozmyślasz jeszcze przez tydzień. Tak, jeszcze takie kręcą.