ciąg dalszy rozdziału XIX, w ktorym życie miesza się ze śmiercią.

-Ja to bym chciała, żebyś panie ożenił się z Azeją – i po tych słowach spuściła na chwilę głowę w dół.

-Muszę się nad tym zastanowić – rzekł z uśmiechem Michał.

-Ale moja pani matka mówi, że głupoty mówię, bo kasztelanic nie ożeni się z Tatarką.

-Twoja matka tak uważa? – zapytał z uśmiechem Michał.

-Nie tylko moja pani matka. Tu w Niemieży wszyscy tak mówią i dokuczają Azeji.

-To niedługo wszyscy się zdziwią.

-Szkoda mi Azeji, bo ona tak bardzo boi się o pana, że codziennie wieczorem modli się za ciebie panie, a ja jej trochę w tym pomagam.

-Azeja nauczyła cię pacierza?

-Sama się nauczyłam – oznajmiła cicho. – Azeja uczy mnie czytać i pisać.

-To bardzo dobrze – rzekł Michał i pogłaskał ją po głowie.

-Pomagam Azeji w modlitwie, żeby nic ci się panie nie stało. – Po tych słowach Michał przykucnął i ucałował Helenkę w głowę.

-Bardzo ci dziękuję Helenko. A teraz idź do domu, bo widzę że przemokłaś.

-Pan też jest mokry.

-Ciepło jest, to mi nic nie będzie.

-To mnie też nic nie będzie – odparła z uśmiechem. – O już przestaje padać.

-Skoro tak, to chodź mi pomożesz napoić konia – i wraz z Helenką zaczął poić konia. Gdy już kończył tę czynność usłyszał głos Azeji.

-Zostaw tego konia Michałku. Już skończyłyśmy i teraz możesz z nami pomówić. A ty Helenko idź już do domu, bo cała jesteś przemoczona.

-To ja już pójdę. Ale jak wyschnę, to przyjdę znowu – oznajmiła Helenka i pobiegła do swojego domu. Michał zaś wolnym krokiem zbliżył się do Azeji, lecz gdy tylko stanął obok niej, ta rzuciła mu się na ramiona. Trwali tak przez dłuższy czas, aż w końcu Sękowiczówna przemówiła.

-Dobrze, że już ta wojna się zakończyła, bo wreszcie jesteś przy mnie.

-Ja też już nie mogłem się doczekać, a najgorsze jest to, że te kilka tygodni poszło na marne – przemówił z goryczą w głosie Michał.

-Czemu?

-Mogliśmy Rosjan pokonać, tak jak Polacy pod Zieleńcami, ale najpierw zdradził nas dowódca, a potem król.

-To król też zdradził? – zapytała zaskoczona Azeja.

-Za dużo jest w tym kraju zdrajców.

-Nie gniewaj się Michale, ale o twoim stryju Szymonie też mówią, że jest zdrajcą.

-Bo tak jest Azejo.

-Ale ja cię Michałku nie zdradzę – oznajmiła z uśmiechem na ustach.

-Ani ja – i w tym samym momencie raz jeszcze pocałował Azeję. Wtedy też uchyliły się drzwi i para narzeczonych dostrzegła karcący wzrok Sękowiczowej.

-Ty żadnego wstydu nie masz.

-Pani matko, ja tak długo go nie widziałam – broniła się Azeja.

-Wejdź panie kasztelanicu. Zjesz coś i odpoczniesz.

-Dobrze – odparł Michał i wszedł do środka pomieszczenia, gdzie na środku znajdowała się nakryta już wiekiem trumna z ciałem Sękowicza.

-Azeja podaj picie i jedzenie naszemu gościowi, bo musi się wzmocnić przed powrotną drogą.

-Pani matko on jest przemoczony. Jak mokry będzie wracał do Wilna?

-Po drodze wyschnie, chyba że przebierze się w jedną z twoich sukien – zakpiła na sam koniec Sękowiczowa. Po chwili odwróciła się do Michała i płacząc oznajmiła. – Wybacz mi panie kasztelanicu, bo przecież wiem ile sobie zadałeś trudu, żeby sprowadzić tu ciało mojego męża, ale my jesteśmy takie biedne, że nawet nie mamy ubrania, żebyś mógł się w nie przebrać.

-Nie przejmuj się pani. Jest ciepło, to nic mi nie będzie. Na wojnie nie raz chodziłem przemoczony – odparł Michał. W tym samym momencie Azeja postawiła na stole picie i jedzenie.

-Napij się kompotu, sama go przygotowałam – i uśmiechnęła się do Michała.

-Ja już swoje przeżyłam, ale co będzie z Azeją? – zapytała Sękowiczowa.

-Azeja zostanie moją żoną – po tych słowach pochwycił rękę Azeji, żeby ją pocałować.

-Ty nadal kasztelanicu chcesz się z nią ożenić?

-Gdyby nie śmierć pana Sękowicza, to pobraliśmy się z Azeją już w lipcu. Ale teraz trzeba będzie trochę odczekać. Myślę, że kilka tygodni.

-Ale co ludzie na to powiedzą. Trzeba odczekać co najmniej pół roku – zaprotestowała Sękowiczowa.

-Za pół roku być może będzie kolejna wojna i znowu się wszystko odłoży.

-A jeśli będzie wojna i zginiesz waszmość?

-Pani matko, zlituj się nade mną i nie mów tak. Błagam – przemówiła łamiącym się głosem Azeja, w oczach której pojawiły się łzy.

-Wybacz mi panie kasztelanicu, bo ja już dzisiaj mówię od rzeczy.

-Wybaczam – przemówił z trudem Michał i spojrzał na Azeję. – Z weselem możemy poczekać, ale myślę, że po pogrzebie powinnaś pani przeprowadzić się razem z Azeją do mojego Janowa.

-Ale jakby to wyglądało – włączyła się Azeja. – Co by na to powiedział  twój stryj biskup?

-Stryj Józef mieszka w Wilnie, a Janów należy tylko do mnie. W majątku jest tylko Kożuszko, którego poznałaś, a on jest ci bardzo życzliwy.

-Gdyby Azeja zamieszkała z tobą panie przed ślubem, to wytykali by ją palcami.

-Tutaj w Niemieży też ją wytykają palcami. A po drugie, to przecież Azeja nie będzie mieszkać przed ślubem ze mną, tylko z tobą pani – zwrócił się do Sękowiczowej.

-Ja stąd nie wyjadę – oznajmiła stanowczo.

-Zrobisz pani jak zechcesz. Wojna wprawdzie zakończona, ale Rosjanie pozostali. W Wilnie jest cały pułk Rosjan i lepiej będzie, żebyście jakiś czas przeczekały w Janowie, aż Rosjanie wyniosą się z Wilna.

-Ja nigdzie się nie przeniosę. A Azeja pozostanie przy mnie do czasu, aż skończy się żałoba. Wtedy dopiero możesz się kasztelanicu z nią ożenić.

-Kiedy planujesz pani pogrzeb?

-Nie będę czekać. Jutro w południe go pochowamy – odparła Sękowiczowa.

-Dobrze, to ja jutro przyjadę, a po pogrzebie wrócimy do tej rozmowy.

-O niczym jutro nie będziemy rozmawiać. Będzie tak jak powiedziałam.

-Dobrze – odparł zdenerwowany Michał i wstał od stołu. – Dziękuję za posiłek. Do zobaczenia jutro. – Po tych słowach Michał skłonił się przed Sękowiczową i spojrzawszy wymownie na Azeję, ruszył do drzwi. Gdy wyszedł na zewnątrz deszcz już nie padał i stąd też pospiesznie wsiadł na konia. Po chwili dostrzegł wychodzącą z domu Azeję, która uśmiechnęła się do niego i pochwyciwszy jego dłoń przycisnęła ją do ust.

-Będę na ciebie czekała.

-Azejo! Zgódź się i po pogrzebie wyjedź ze mną do Janowa.

-Nie mogę Michałku. Nie mogę zostawić matki samej.

-Będziesz ją odwiedzać, a jutro przywiozę tyle pieniędzy, że wystarczy jej na wszystko.

-Ale ja nie mogę zamieszkać z tobą przed ślubem. Zrozum mnie Michałku. Nie mogę.

-To zamieszkasz w klasztorze w Kownie do czasu naszego wesela. Tamtejsza ksieni jest moją bliską krewną. Tam będziesz bezpieczna.

-Tutaj też będę. Rosjanie są w Wilnie, a tutaj nie przyjdą, bo i po co – odparła Azeja.

-No dobrze. Niech tak będzie. Ale dłużej jak cztery miesiące nie będę czekał ze ślubem. A jeśli twoja matka będzie odkładać nasz ślub, to przyjadę i cię porwę, a potem zawiozę cię do Wilna i tam w pierwszym lepszym kościele ożenię się z tobą.

-Obiecuję, że nie będę się bronić – i w tym samym momencie stanęła na palcach, aby mogła pocałować się z Michałem. Ten zaś pomyślał o tym samym i pochyliwszy się mocno, dotknął ust Azeji.

-Mówiłam panu, że Azeja pana miłuje! – przemówiła Helenka stojąca za rogiem domu Sękowiczów.

-Helenko marsz do domu, bo cała jesteś mokra – rozkazał jej Azeja.

-Ale przecież już nie pada.

-Jak nie chcesz iść do domu, to zabieram cię ze sobą – zażartował Michał.

-Już idę, już idę – krzyknęła Helenka i pospiesznie pobiegła w stronę swojego domu.

-Jutro rano przyjadę.

-Będę czekać – odparła Azeja i spoglądała na odjeżdżającego Michała, który cieszył się na myśl, że już niedługo będzie wreszcie z ukochaną.

 

ciąg dalszy za tydzień.