ciąg dalszy rozdziału XVIII, w którym Michał poraz ostatni spotyka swego teścia
-Chodźcie panowie ze mną, bo trzeba dopilnować, żeby dobrze położyli zmarłych w trumnach. – Następnie Zabiełło zwrócił się do Michała. – A ty waszmość dostaniesz kilku żołnierzy z wozami i jedźcie po te ławki. Dobrze by było pochować ich jeszcze przed wieczorem – i po tych słowach wyszedł z namiotu, a za nim pozostali. Po chwili znaleźli się na obszernej polanie, która zapełniła się świerkowymi trumnami ułożonymi w rozciągniętym szeregu. Widok był tak przygnębiający, że Michałowi napłynęły łzy do oczu. W czterdziestu trumnach leżały zwłoki pokaleczonych i pokiereszowanych żołnierzy, obok których leżały wieka od trumien. Widząc to Zabiełło rozpłakał się na chwilę, ale szybko otarł oczy i krzyknął na podwładnych. – Ponakładajcie wieka na te trumny, ale to już – i po chwili podwładni zaczęli spełniać jego rozkaz. W tym samym momencie Michał dostrzegł w jednej z trumien zwłoki Dowmonta, z którym brał udział w zasadzce na Rosjan pod Michaliszkami.
-Poczekajcie chwilę – zwrócił się Michał do dwóch żołnierzy trzymających wieko, aby je położyć do trumny. Po chwili dostrzegł stojącego obok Wawrzeckiego.
-Był w moim oddziale.
-I miał być na moim weselu – przemówił z trudem Michał. – Gdyby mnie nie wysłano do Warszawy, to nie wiadomo, czy też bym tu nie leżał. – Następnie uklęknął przed trumną i zaczął się cicho modlić, aż w końcu przemówił do żołnierzy. – Możecie już nakładać te wieko – rzekł Michał i zaczął rozglądać się za generałem Zabiełło. – Mości poruczniku, gdzie się podział generał?
-Był tu, ale pewnie wrócił się do namiotu – odparł Wawrzecki. Michał ruszył więc w stronę namiotu, ale tam okazało się, że w środku nie ma nikogo. Po wyjściu z namiotu dostrzegł jednak Jasińskiego.
-Nie widziałeś waszmość pana generała?
-Jak w środku go nie ma, to pewnie poszedł nad jeziorko. To tam za tą kępą brzózek – oznajmił Jasiński, a wówczas Michał pospiesznie udał się we wskazane miejsce. Gdy już minął brzózki dostrzegł stojącego przy brzegu jeziora generała, który trzymał w ręku pistolet.
-Nie rób tego generale – krzyknął Michał i pobiegł w kierunku Zabiełły. Ten zaś uniósł pistolet do góry i wystrzelił. Przez chwilę Michał był przekonany, że jego zwierzchnik popełnił samobójstwo, aż w końcu zorientował się, że jednak żyje.
-Czemu tak waszmość wrzeszczysz – skarcił go Zabiełło – wypłoszysz mi ryby.
-Myślałem mości generale, że ….
-Myślałeś, że chcę popełnić samobójstwo – dodał generał.
-Tak mi się zdawało – tłumaczył się Michał.
-A co ty myślisz kasztelanicu, że ja pierwszy raz biorę udział w pogrzebie swoich żołnierzy?
-Ja takiego widoku jeszcze nie widziałem – przyznał Michał.
-Niektórzy dowódcy tak robią. Ale co to za dowódca co chce dołączyć do zabitych, a swoich żywych żołnierzy zostawia samym sobie. – Następnie Zabiełło objął Michała i ścisnął go z całych sił. – Gdyby nasz król wiedział, że ma takich żołnierzy i zechciał tu do nas przybyć, to już dawno przegnalibyśmy stąd Ruskich.
-Też tak myślę – rzekł Michał i dostrzegł łzy w oczach generała.
-Tej wojny już nie wygramy, ale może wygramy następną. Słyszałem, że waszmość masz się niedługo żenić?
-To prawda, chociaż nie myślałem, że ta wojna tak się zakończy – odparł zmartwiony Michał. Po chwili jednak szybko zmienił temat. – Rozumiem, że strzelałeś mości generale, żeby wyładować swój gniew.
-A nie słyszałeś kasztelanicu, że można strzelać do ryb.
-Z pistoletem polować na ryby – zaśmiał się Michał. – Tego jeszcze nie widziałem.
-No to patrz kasztelanicu – oznajmił Zabiełło i po chwili oddał strzał. Zaraz potem na powierzchni wody pojawiła się martwa ryba. – Gdybym miał przy sobie swojego psa to teraz skoczyłby do wody i przyniósłby mi tę rybę.
-Takiego rybaka jeszcze nie widziałem – odparł z uśmiechem Michał.
-Teraz trzeba wracać do domów i czekać na kolejną wojnę, bo myślę, że niedługo będzie kolejna. Ale jak już zjadę do swojego dworu, to zdejmę ze ściany portret naszego króla.
-Może następny nasz król będzie lepszy – dodał Michał.
-Wyznaczyłem już żołnierzy. Jasiński ich wskaże. Jedź waszmość po te ławki, żeby szybko zrobić trumny i pochować tych nieboraków, którzy zginęli na darmo.
-Już jadę – rzekł Michał i ruszył w stronę obozu.
-Powiedz mi tylko kasztelanicu z kim to się będziesz żenił?
-Z panną Sękowiczówną.
-Sękowiczówną. Jakoś takich na Litwie nie kojarzę – stwierdził Zabiełło.
-Mieszkają pod Kownem. To Tatarzy litewscy – odparł Michał.
-Poczekaj waszmość – rozkazał Zabiełło. – Teraz mi się przypomniało, że wśród zabitych jest jakiś Sękowicz, z milicji radziwiłłowskiej. – Słowa te sprawiły, że Michał stanął jak wryty.
-Witold Sękowicz ? – zapytał łamiącym się głosem.
-Imienia nie pamiętam, ale musisz waszmość to sprawdzić. – Po tych słowach Michał pobiegł szybko w stronę obozu, a gdy już się tam znalazł, krzyknął do jednego z żołnierzy.
-W której trumnie leży Sękowicz?
-Nie wiem panie – odparł żołnierz. Wówczas Michał dostrzegł zbliżającego się do niego Wawrzeckiego. – Mości poruczniku, w której trumnie złożono Sękowicza?
-Sękowicz, jeszcze nie ma trumny. Dla niego zabrakło.
-Sękowicz to Tatar i musi poczekać na trumnę. Leży tam pod drzewem – odparł Jasiński. –Słowa to od razu wywołały wściekłość u Michała.
-I co z tego, że Tatar. Taki sam szlachcic jak Jasińscy – wrzasnął Michał i złowrogo spojrzał na adiutanta Zabiełły. Następnie pobiegł pod wskazane drzewo i dostrzegł przykryte gałęziami zwłoki. Szybko zaczął odrzucać gałęzie i po chwili zorientował się, że to ciało Witolda Sękowicza, ojca Azeji. Na jego twarzy dostrzegł kilka ciętych ran i zakrwawioną klatkę piersiową. Następnie ukląkł przed jego ciałem i zaczął się cicho modlić. Gdy skończył i uniósł do góry głowę dostrzegł stojącego obok Wawrzeckiego.
-Czemu to kasztelanicu tak naskoczyłeś na pana Jasińskiego?
-Bo znieważył mojego teścia.
-To twój teść kasztelanicu? – zdziwił się Wawrzecki.
-Tak. To ojciec mojej narzeczonej, który służył u księcia Radziwiłła. Ale nie wiedziałem, że też walczy na tej wojnie.
-Przedwczoraj przywieźli nam trochę amunicji od księcia Radziwiłła z Nieświeża. A jak zaatakowaliśmy Rosjan, to i oni się włączyli. – Po tych słowach Wawrzecki spojrzał na ciało Sękowicza i oznajmił Michałowi. – Idę po jakieś sukno, żeby przykryć jego zwłoki.
-Sękowicz nie będzie tu pochowany. Sam mu sprawię trumnę, skoro naszej Rzeczypospolitej na to nie stać – oznajmił nerwowo Michał.
-Trumny były zamówione dla wszystkich, tylko jak sam wiesz kasztelanicu, kilka nam nie dowieźli – tłumaczył się Wawrzecki.
-Ale zabrakło dla niego, bo to Tatar! – dodał stanowczo Michał.
-Zrobisz waszmość jak uważasz.
-Tylko jak ja jej to powiem – rzekł sam do siebie Michał i pomyślał o Azeji, a zaraz potem przypomniał sobie o jej matce. W tym samym momencie usiadł na ziemi obok zwłok Sękowicza i spojrzawszy na jego twarz, rozpłakał się na całego.
ciąg dalszy za tydzień.