ciąg dalszy rozdziału XVII, w którym zdrada zostaje obnażona i wszystko kończy się U niegrzecznej Zośki

-Cóż to za nowiny, bo dawno nie widziałem tak poruszonego księdza podkanclerzego?

-Przywiozłem list od księcia Wirtemberskiego, ale nie wiem co w nim było – skłamał Michał.

-Z księciem Wirtemberskim coś jest nie tak, bo nawet do mnie dotarły pewne słuchy – oznajmił odźwierny i ponownie nalał miodu w kielich Michałowi. – Pij żołnierzu.

-A waszmość nie pijesz?

-Lata mam już swoje i głowa nie ta. Wstyd byłby to okrutny, gdybym się upił w samo południe. Po południu to jeszcze może by i uszło, ale spić się w samo południe, to nie wypada. Co by sobie o mnie pomyśleli – oznajmił Szyszkowski.

-Dobrze, zatem sam się napije. Zdrowie waszmości – i powoli zaczął sączyć miodek. – Następnie Szyszkowski zabrał kielichy i butelkę i wyniósł je w wiadomo sobie miejsce.  Gdy wrócił na miejsce otwarły się boczne drzwi, w których stanął najpierw podkanclerzy Kołłataj, a następnie księżna Izabela Czartoryska. Na jej widok Michał zerwał się z krzesła i skłonił się nieco przed wpływową kuzynką króla. Po chwili obie te osoby znalazły się w sali, gdzie przebywał król.

-A cóż to za nowiny przywiozłeś waszmość, że nawet księżną Czartoryską wezwano do króla?

-Nie wiem – skłamał Michał i zorientował się, że sprawa musi dotyczyć księcia Wirtemberskiego.

-Ten Niemiec został dowódcą Litwinów, bo podobno księżna Czartoryska wyprosiła to u króla – oznajmił Szyszkowski.

-Czyli to prawda co o niej mówią – stwierdził Michał.

-Książę Wirtemberski nigdy by nie był wodzem armii litewskiej, bo ma takie pojęcie o wojsku co ja  – zażartował odźwierny królewski – ale, że jest zięciem księżnej Czartoryskiej, to i został dowódcą. Zawsze, gdy w naszej Rzeczypospolitej do polityki brały się kobiety, to później były tylko kłopoty – skwitował z uśmiechem Szyszkowski. W tym samym momencie w drzwiach stanęła księżna Czartoryska, która wolnym krokiem zbliżyła się do Michała i spojrzawszy na niego, przemówiła.

-Nie mam waszmość do ciebie żalu. Wręcz przeciwnie. Żałuję tylko, że to nie ty waszmość jesteś moim zięciem, tylko ten zdrajca – i powiedziawszy te słowa, ruszyła w stronę bocznych drzwi.

-To ty żołnierzu zdemaskowałeś księcia Wirtemberskiego?

-Tak. Ale błagam cię waszmość, żebyś nikomu o tym nie mówił – poprosił go Michał.

-Nie powiem, ale muszę cię waszmość poczęstować jeszcze tym miodkiem.

-Ale przecież jest południe – zażartował Michał.

-Trudno, ale muszę się napić za to, że zdemaskowałeś waszmość tego Niemca.

-Nie lubisz waszmość Niemców?

-Nie lubię, bo to oni przygotowali rozbiór naszej biednej Rzeczypospolitej – rzekł stanowczo Szyszkowski.

-Jak to ? – zapytał Michał

-Caryca Katarzyna to przecież Niemka z krwi i kości i z portretów widać, że gębę ma typowo niemiecką. Król pruski Fryc to przecież Niemiec, tak samo jak cesarz Józek, który też jest Niemcem. Mam rację czy nie?

-Masz waszmość rację – rzekł Michał.

-Zatem idę po miodek – oznajmił Szyszkowski i poszedł pospiesznie do sąsiedniego pomieszczenia. Zanim jednak powrócił, w drzwiach stanął podkanclerzy Kołłątaj, który przemówił.

-Mości kasztelanicu, król cię wzywa. – Po tych słowach Michał ruszył za podkanclerzym koronnym i po chwili skłonił się przed królem.

-Niestety, ale miałeś panie kasztelanicu rację. Od kilku dni zastanawialiśmy się co zrobić z księciem Wirtemberskim, ale teraz nie mam już wątpliwości. Książę Wirtemberski zostanie odwołany, a ty kasztelanicu zawieziesz nominację generałowi Zabielle, który będzie odtąd dowodził armią litewską – oznajmił król.

-Dziękuję miłościwy panie za to wyróżnienie.

-Zasłużyłeś kasztelanicu na to, chociaż pewnie wolałbyś się zasłużyć w inny sposób.

-A co z listem? – zapytał Michał.

-Spal go waszmość, bo nie będzie już potrzebny, a nie chcemy, żeby ci zaszkodził – rzekł Kołłątaj i podał go Michałowi, który schował go do kieszeni.

-Dziękuję miłościwy panie.

-To my ci dziękujemy kasztelanicu, że odkryłeś zdradę księcia Wirtemberskiego. Zapraszam cię wieczorem razem z panami generałami na kolację – oznajmił król i wolnym krokiem opuścił salę, a za nim podkanclerzy Kołłątaj.

-To ja zapraszam panów na obiad. Tu opodal zamku jest dobra karczma – oznajmił książę Józef.

-A jak się nazywa ta karczma? – zapytał generał Kościuszko.

-„U niegrzecznej Zośki” – odparł książę Józef.

-Zatem chodźmy do niegrzecznej Zośki – dodał Kościuszko i cała trójka ruszyła przed siebie. W sąsiednim pomieszczeniu Michał dostrzegł Szyszkowskiego, który uśmiechnął się w jego stronę.

-Jutro rano znowu tu będę, to wtedy wrócimy do tego cośmy zaczęli – przemówił Michał i spojrzał porozumiewawczo na odźwiernego.

-Zatem do jutra – rzekł Szyszkowski i odprowadził całą trójkę do wyjścia z zamku. Gdy już byli na dziedzińcu zamkowym książę Józef zwrócił się do Michała.

-Wywołałeś waszmość prawdziwą aferę, jakiej dawno nie było. Księżna Czartoryska zapowiedziała, że jej córka rozwiedzie się z księciem Wirtemberskim.

-To prawda – potwierdził Kościuszko, po czym dodał. – Nie ulega wątpliwości, że książę Wirtemberski nigdy ci nie zapomni, że go zdemaskowałeś.

-Przez niego oddaliśmy Rosjanom większość Litwy bez walki – bronił się Michał.

-Nie przejmuj się kasztelanicu. Książę Wirtemberski niech się cieszy, że tylko zostanie zdymisjonowany, bo gdyby był we Francji, to by go wsadzili do Bastylii – przemówił książę Józef.

-A w Rosji w najlepszym wypadku zesłali by go na Sybir – dodał Kościuszko.

-Czyli ta zdrada ujdzie mu na sucho?

-A cóż mu można zrobić, jak to zięć księżnej Czartoryskiej, a zarazem kuzyn króla pruskiego – stwierdził z przekąsem książę Józef.

-Biedna ta nasza Rzeczpospolita – rzekł ze smutkiem Michał.

-Nie taka biedna, kiedy ma takich żołnierzy jak waszmość – oznajmił książę Józef i poklepał Michała po ramieniu.

-Dziękuję za dobre słowo waszej książęcej mości.

-Dla żołnierzy jestem generałem, a księciem jestem dla pozostałych – zażartował książę Józef. – A oto i nasza karczma – i wskazał ręką, aby wchodzili do środka. Gdy już tam weszli podbiegła do nich właścicielka karczmy i radosnym głosem przemówiła.

-Witam, serdecznie witam panów generałów. Zapraszam do okna. – Następnie podbiegła do stołu znajdującego się przy oknie i krzyknęła na siedzących tam dwóch podpitych już nieco mieszczan warszawskich. – Do domu na obiad, ale to już.

-A nie możemy tu zjeść obiadu? – zapytał jeden z mieszczan.

-Obiad będzie dla panów generałów. A wy do domu, bo inaczej jutro nie będzie piwa – rzekła stanowczo karczmarka.

-To gdzie indziej pójdziemy na piwo – oznajmił drugi z mieszczan.

-Możecie chodzić gdzie indziej, tylko nie wiem czy wam dadzą na krechę.

-Zośka ma rację – przemówił pierwszy z mieszczan i powstał z ławy. – Chodźmy Jakubie. – Wówczas wstał drugi i razem ze swoim kompanem ruszył do drzwi.

-Siadajcie panowie generałowie – rzekła karczmarka i uśmiechnęła się do księcia Józefa. – Co podać do jedzenia. Bo kufel piwa, to wiadomo – i ponownie uśmiechnęła się do księcia Józefa.

-Coś dobrego – wtrącił się general Kościuszko.

-A może być kaczka w śmietance?

-A pewnie, że może, tylko żeby to była kaczka, a nie kaczor – zażartował książę Józef.

-Będzie kaczuszka i to dobra kaczuszka – rzekła karczmarka i pospiesznie poszła po piwo.

-Skoro waszmość jesteś z nami przy jednym stole to musimy ci powiedzieć, że zanim pojawiłeś się w zamku, przez pół godziny próbowaliśmy namówić króla, aby opuścił wreszcie Warszawę i udał się do obozu wojsk koronnych – oznajmił książę Józef.

-Albo do obozu wojsk litewskich – włączył się Kościuszko.

-Żołnierze nabrali by większej ochoty do walki, gdyby do obozu przybył król. I pewnie pogonilibyśmy Rosjan na wschód, bo tak to cały czas się cofamy.

-Tylko jak namówić króla do tego, aby w końcu ruszył do obozu, bo od miesiąca zapowiada swój wyjazd, a nadal nie ruszył – rzekł z przekąsem Kościuszko i spojrzał na księcia Józefa.

-Mój stryj jest dobrym politykiem, ale niestety nie ma serca do wojaczki.

-Nasz król nie musi przecież wojować, wystarczy tylko, żeby podniósł morale żołnierzy – włączył się Michał. W tym samym momencie karczmarka postawiła na stole trzy duże szklanice z piwem i dodała.

-Będzie młodziutka kaczuszka – i uśmiechnąwszy się znowu do księcia Józefa, udała się pospiesznie do kuchni.

-Mam pomysł co zrobić, żeby król znalazł się w obozie – przemówił Michał i wzniósł szklanice do góry, a następnie napił się piwa.

-Jak chcesz tego waszmość dokonać? – zapytał Kościuszko i także napił się piwa.

-Jest tylko jeden sposób.

-Jaki? – zapytał tym razem książę Józef i również skosztował piwa.

-Króla trzeba porwać. – Po tych słowach Michała książę Józef aż się zakrztusił, a generał Kościuszko zaniemówił na chwilę i ze zdumieniem spoglądał na Michała.

-Króla trzeba porwać i zawieźć go do obozu wojskowego.

-Aleś waszmość wymyślił – odparł książę Józef.

-Można by tego dokonać, gdy król będzie jechał z zamku do łazienek.

-Dwadzieścia lat temu porwali króla konfederaci barscy, a później nie wiedzieli co z nim zrobić i puścili go wolno – zaśmiał się na koniec książę Józef.

-Po tym jak uprowadzimy karetę ty panie generale mógłbyś dosiąść się do króla i wytłumaczyć mu w drodze, że to jest porwanie pro publico bono. – Po tym stwierdzeniu Michała książę Józef i Kościuszko wybuchli śmiechem.

-Skąd u waszmości taka fantazja – zapytał książę Józef. – Czegoś takiego stryj by mi nie wybaczył.

-To ostatni moment, żeby odwrócić tę wojnę i ją wygrać, bo później będzie już za późno – bronił się Michał.

-A innego sposobu waszmość nie masz, żeby król zechciał dobrowolnie udać się do obozu wojska – dodał książę Józef i znowu zaczął się śmiać.

-To może ty panie generale coś wymyślisz – oburzył się nieco Michał.

-Boję się, że nic nie wymyślimy – odparł Kościuszko i wzniósł szklanicę do góry. – Twoje zdrowie waszmość. – Wtedy Michał również uniósł swoją szklanicę do góry i duszkiem wypił wszystko piwo, jakie miał jeszcze w szklanicy.

 

ciąg dalszy za tydzień.