Grudzień, w swej przedświątecznej części, to w piłce czas plebiscytów. Od dawna wiedzieliśmy, że w tym roku te najważniejsze będą dla polskiego kibica szczególne. Najpierw swoje wyniki ogłosiła światu redakcja France Football, czyli: dla kogo Złota Piłka? Natomiast w Mikołajki miała miejsce wyjątkowa uroczystość – stulecie powstania Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Złota Piłka wzbudziła w tym roku ogromne zainteresowanie w Polsce z oczywistego powodu: szansę na podium – bodaj największą w karierze – miał Robert Lewandowski. Za kapitanem reprezentacji fenomenalna jesień, kiedy strzelał jak natchniony. Dodatkowo ujawnił nieoczekiwane predyspozycje do dryblowania, kolejny raz pokazując, jak wielką pracę wkłada wciąż w swój rozwój. Lewy bowiem to piłkarz, który dotąd kiwać nie potrafił! On doprawdy w ostatnich miesiącach ciągnie Bayern za uszy; a nie mówimy przecież o jakimś średniaku, a o klubie wielkim, znajdującym się w ścisłym europejskim topie. Niewykluczone, że jesienią nie było na świecie lepszego zawodnika od Lewandowskiego.
Robert zajął ósme miejsce. Wywołało to głosy oburzenia, zwłaszcza wśród tych, którzy widzieli Polaka nawet z główną nagrodą. Pamiętać jednak należy, że Złota Piłka ma od kilkunastu lat swoją specyfikę, skądinąd dyskusyjną. Na nominowanych graczy głosują dziennikarze z całego świata, często nad obiektywizm przedkładający geograficzną solidarność. Stąd bardzo wysoka lokata mistrza Afryki z Algierią, Riyada Mahreza. Jeszcze częściej jest to konkurs na lepszy PR. Stąd podium dla CR7. A najczęściej jest to ocena w gruncie rzeczy pierwszej połowy roku, czyli wiosennego etapu Ligi Mistrzów plus, w latach parzystych, wielkiego turnieju. Jesień jest pomijana przez elektorów.
Czy Lewandowski mógł być na podium? Jasne, że tak. Miał lepszy rok niż finiszujący na trzecim miejscu Cristiano. A czy zasłużył na pudło? Kwestia do dyskusji. Jesień ma doskonałą – błyszczy na każdej arenie, ale wiosnę miał przeciętną – w Lidze Mistrzów nie zaistniał. Uważam, że powinien skończyć w pierwszej piątce. A tymczasem Złotą Piłkę zgarnął Leo Messi.
Cóż… Nagrodę dostał najlepszy piłkarz świata, który nie do końca na to zasłużył. Jak cała Barcelona, kompletnie zawiódł w najważniejszym momencie, czyli rewanżu z Liverpoolem w półfinale LM. Część jesieni stracił ze względu na kontuzję, ale kiedy już grał, zwyczajowo był alfą i omegą ofensywy Blaugrany. Messi jest piłkarzem unikalnym, to nie podlega dyskusji, ale mam wrażenie, że nam trochę spowszedniał. Wielkie wyczyny, którymi zachwycamy się ostatnio u Lewego, to dla Argentyńczyka niemal codzienność. Dlatego są jakby mniej zauważalne. Tak wysoko ustawił poprzeczkę już dawno temu, że nierówny rok, jaki ma za sobą, powoduje dyskusję nad słusznością wyróżnienia.
Messi wyprzedził Virgila Van Dijka, któremu ja dałbym Złotą Piłkę. Grał świetnie przez cały rok w najlepszej drużynie. Czego więcej trzeba? Niestety, innej pozycji. Holender to obrońca, co bardzo utrudnia ściganie się po indywidualne trofea. A szkoda. Casus Fabio Cannavaro może się długo (o ile kiedykolwiek) nie powtórzyć.
O istnieniu Biblioteki PZPN na portalu Łączy Nas Piłka dowiedziałem się od Adama. Natychmiast zabrałem się za zestawienie mojej reprezentacji stulecia. Do wyboru było stu najlepszych piłkarzy grających w biało-czerwonych barwach na przestrzeni wielu lat. Jedenastkę sporządziłem, wysłałem, uzasadniłem i pozostało niecierpliwie czekać na wielką galę i wyniki głosowania.
Polska federacja zadbała o odpowiednie uczczenie wydarzenia. Wśród gości znaleźli się prezydent RP oraz dwaj najważniejsi działacze światowego futbolu. Nie zabrakło bardzo licznej reprezentacji gwiazd polskiej piłki. Centralnym punktem obchodów było ogłoszenie składu drużyny stulecia.
Tomaszewski czy Młynarczyk? Umiejętności tych bramkarzy moim zdaniem ważą po równo. Zdecydowałem się na Młynarza ze względu na nieporównywalnie większe sukcesy w piłce klubowej, z Pucharem Mistrzów na czele. Internauci i kapituła zdecydowali tak samo – w bramce Józef Młynarczyk.
W obronie pewniaka miałem jednego – Władysława Żmudę. Udział w czterech mundialach wystarcza za rekomendację. Drugiego środkowego obrońcę wyłoniłem spośród dwójki: Paweł Janas i Jerzy Gorgoń. Zdecydowałem się na medalistę z Hiszpanii. Jako prawy obrońca figuruje u mnie Łukasz Piszczek. Starcie zawodnika Borussii z Antonim Szymanowskim mógłbym rozstrzygnąć rzucając monetą, ale przeważyła chęć umieszczenia jeszcze jednego współczesnego gracza oprócz kandydatury oczywistej, o czym poniżej. Po przeciwległej stronie defensywy wystawiłem Stefana Majewskiego, który lewym obrońcą został awaryjnie (mundial’82), spisując się znakomicie. Moja linia obrony jest w połowie zgodna z oficjalną – Łukasz Piszczek, Jerzy Gorgoń, Władysław Żmuda, Antoni Szymanowski. Wymowna jest obecność prawego obrońcy na lewej stronie – symbol wieloletniego, wciąż aktualnego problemu polskiej piłki.
Druga linia to dwóch pewniaków, być może najlepszych naszych piłkarzy w dziejach. To Kazimierz Deyna oraz Zbigniew Boniek. Kaka to największe umiejętności, a Zibi największy charakter. Obaj jako liderzy poprowadzili reprezentacje do medali mistrzostw świata. A obok nich? Musiał to być ktoś, kto na boisku potrafiłby pracować tak, aby wyżej wymienieni mieli pełną swobodę w kreowaniu. Długo się nie zastanawiałem – Henryk Kasperczak w klubie grał na fortepianie, w reprezentacji często go nosił, ale i jemu zdarzały się porywające partie – choćby mecz z Włochami w 1974 roku. Taki też jest ostateczny skład pomocy drużyny stulecia – Henryk Kasperczak, Kazimierz Deyna, Zbigniew Boniek.
Komponując linię ataku jej skład od razu wpadł mi do głowy. Po chwili jednak przyszła taka myśl: zaraz, a co z Szarmachem? Stąd też pewny byłem tylko Grzegorza Laty, najlepszego polskiego mundialowego piłkarza. Czy można było w ogóle pominąć króla strzelców mistrzostw świata? Po namyśle stwierdziłem, że Lubański i Lewandowski też w tej drużynie być muszą. Andrzej Szarmach to mój największy wyrzut sumienia, ale jego konkurenci to dwaj najlepsi strzelcy reprezentacji… Kibice i eksperci byli zresztą z tym zgodni – Grzegorz Lato, Robert Lewandowski, Włodzimierz Lubański.
Przy okazji gorąco polecam Bibliotekę PZPN. Niesamowita robota, mecze reprezentacji do obejrzenia w całości, wszystko bardzo przejrzyste. To doskonała lekcja historii.