Ciąg dalszy rozdziału XV, w którym Pan Michał popisuje się zgrabnym fortelem.

-Z tej odległości bez trudu ich zastrzelimy – rzekł stanowczo Rudziński.

-Tylko, że jak tamci usłyszą strzały, to szybko tu wrócą. A jest ich za dużo, żebyśmy dali im radę – stwierdził Wawrzecki.

-A gdybyśmy się tak przebrali za te baby co niosły chrust, to wtedy moglibyśmy podejść do nich i wykończyć ich bagnetami. Nawet nie zdążą krzyknąć – zaproponował Michał.

-Ależ masz dzisiaj kasztelanicu pomysły – rzekł ucieszony Wawrzecki. – To co podejmiesz się waszmość?

-Dobrze, a kto będzie drugi?

-Dasz radę panie Rudziński?

-Pewnie, że dam. Nie raz się tłukłem na sejmiku i już nie jednego zraniłem.

-Tylko, że tych dwóch trzeba zabić – zauważył Wawrzecki.

-To jest wojna i to nie my ją zaczęliśmy – rzekł Michał, a następnie zwrócił się do Rudzińskiego. – Chodźmy szybko, bo niedługo nadejdzie artyleria. – Następnie zaś pobiegł w stronę miejsca, gdzie znajdowały owe kobiety pilnowane przez Dowmonta. Gdy znalazł się już na miejscu głos zabrała pierwsza z kobiet, która zapytała.

-Możemy już iść?

-Nie możecie. – Tu spojrzał na nie z politowaniem, po czym rozkazał. – A teraz szybko się rozbierajcie!

-Piękny oficerze, my są stare baby i my nie atrakcyjne.

-Niczego się nie bójcie. Potrzebujemy tylko na jakiś czas waszych ubrań.

-Panie, ale to stare ubrania i zdaje mi się, że trochę są śmierdzące – rzekła druga z kobiet.

-Macie tutaj dwa złote za wypożyczenie – i podał każdej z nich po złotówce. Wówczas obie kobiety łapczywie sięgnęły po monety i z niedowierzaniem spojrzały na Michała. –Pospieszcie się – rozkazał im Michał i poszedł do swojego konia, aby zabrać stamtąd kawałek zwiniętego sukna. – Odziejcie się tym i czekajcie, aż wam oddamy wasze ubrania. – Następnie odwrócił się i czekał, aż kobiety pozbędą się swoich sukni. Następnie wziął jedną z nich i zwrócił się do Rudnickiego. – Bierz waszmość ubranie i chrust i chodźmy za konie, żeby się przebrać.

-Już biorę – potwierdził Rudnicki i poszedł na miejsce wskazane przez Michała. Tam też obaj zwiadowcy pospiesznie zdjęli swoje mundury i założyli na siebie suknie kobiet, które z trudem im weszły. – Ależ to ubranie śmierdzi!

-Za kilka minut przyzwyczaisz się waszmość do tego zapachu – rzekł rozbawiony Michał i skończył się ubierać.

-A tę chustkę muszę zakładać? – zapytał podłamany Rudnicki.

-Musimy, żeby nas nie rozpoznali. Musimy też zdjąć buty.

-Mam iść na bosaka? – zapytał Rudnicki.

-Przecież w takich butach chłopki nie chodzą – odpowiedział rozbawiony nadal Michał. – Chodźmy waszmość, bo nie ma czasu – rzekł Michał i pospiesznie szedł do drogi prowadzącej do mostu. Zaraz też obaj znaleźli się na drodze i założywszy sobie chrust, wolnym krokiem szli do mostu, gdzie stali dwaj żołnierze rosyjscy. – Ja biorę tego po prawej, a ty waszmość bierz tego po lewej.

-Niech tak będzie – zgodził się Rudnicki i wolnym krokiem szedł obok Michała w stronę mostu. Po kilkunastu sekundach zostali oni dostrzeżeni przez Rosjan, którzy nie podejrzewając niczego, zaczęli śmiać się i żartować ze zbliżających się osób wyglądających na okoliczne baby. Gdy już znaleźli się w odległości kilku kroków od Rosjan, Michał ścisnął mocno za bagnet, który trzymał w ręce po chrustem i dostrzegł lekceważące spojrzenie jednego z przeciwników.

-Babuszka! Ljubisz ty mienia? – zażartował stojący po prawej stronie mostu Rosjanin i w tym samym momencie został ugodzony przez Michała. Po chwili zsunął się na ziemię, podobnie jak drugi z piechurów rosyjskich, pchnięty bagnetem przez Rudnickiego.

-Pierwszy raz zabiłem człowieka – oznajmił Michał i spojrzał na konającego Rosjanina.

-Ja też, chociaż już nie jednego pociąłem szablą – stwierdził Rudnicki i splunął na ziemię. W tym samym momencie do mostu dobiegł Wawrzecki wraz z pozostałymi dwoma zwiadowcami.

-Macie waszmościowie zimną krew niczym rzeźnicy – zażartował Wawrzecki, po czym wydał rozkaz. – Schowajcie ich ciała w krzaki i bierzemy się do rozmontowywania mostu.  – Zaraz też ciała Rosjan zostały przetransportowane w niewidoczne miejsce, a następnie cała piątka zaczęła osłabiać konstrukcję mostu. Trwało to przez kilkanaście minut do czasu, aż usłyszeli dochodzące z oddali odgłosy ciągniętych armat.

-Zbieramy się, bo nas zobaczą – rozkazał Wawrzecki i wraz ze swymi podwładnymi pospiesznie oddalili się w poprzednie miejsce. Tam też dostrzegli kolumnę trzech dział ciągniętych przez podwójne zaprzęgi koni. Przed nim jechał zaś jeden jeździec, który z zadowoleniem spoglądał na rozciągającą się Wilię.

-Gdy już będą na środku mostu, dobrze by było spłoszyć konie. Wtedy przez gwałtowne ruchy szybciej zawali się most – oznajmił Wawrzecki. – Mości Widajło! Masz przy sobie swoja procę?

-A pewnie, że mam – oznajmił Widajło i wyciągnął z kieszeni niewielką procę. W tym samym czasie kolumna z działami znalazła się na środku mostu, który zaczął wyraźnie drżeć, wywołując niepokój u furmanów siedzących z przodu dział.

-Strzelaj waszmość – rozkazał Wawrzecki i wówczas Widajło wycelował w jednego z koni znajdujących się w zaprzęgu prowadzącym środkową armatę. Kamyk trafił wprawdzie w konia, który zaczął nerwowo rżeć, ale nie wywołało to żadnego zamieszania.

-Spróbuj waszmość jeszcze raz – polecił Wawrzecki i wtedy Widajło ponownie wycelował w tego samego konia, którego tym razem trafił w sam łeb, tuż obok oka. Tym razem ból był już na tyle duży, że koń stanął najpierw dęba, a następnie gwałtownie ruszył przed siebie. Po chwili most zaczął wyraźnie trzeszczeć, aż w końcu jedno z przęseł nie wytrzymało i oderwało się od reszty konstrukcji. To z kolei rozpoczęło gwałtowny proces rozpadu mostu, który zaczął się załamywać. W końcu środkowa część mostu nie wytrzymała ciężaru, a w efekcie tego zaprzęg z końmi i armata znalazły się w wodzie. Po krótkiej chwili most załamał się zupełnie i pozostałe dwa zaprzęgi wraz z armatami i furmanami też znalazły się w wodzie.

-Już tych armat nie wyciągną – rzekł z zadowoleniem Wawrzecki. Następnie spojrzał na zadowolonego Michała i poklepał go po ramieniu. – Daleko waszmość zajdziesz, bo głowę masz nie od parady. Gdy wrócimy do Wilna, wystąpię dla ciebie kasztelanicu o wyróżnienie.

-Ale to nie tylko moja zasługa, ale wszystkich waszmościów – odparł Michał.

-Wracamy do naszych koni – polecił Wawrzecki.

-Szkoda mi tych koni, bo to przecież tylko konie – stwierdził Michał i raz jeszcze spojrzał na topiące się w rzece konie Rosjan, które nie były w stanie uwolnić się z zaprzęgów.

 

ciąg dalszy za tydzień