We włosach niebieska wstążka
długa jak milcząca linia horyzontu.
Okulary.
Niebieskie szkiełka.
Świat, wówczas wydawał się inny
w na wpół otwartych oczach.
Czasami spod drżących powiek
spływały małe kropelki.
Rzęsiste, jakby chciała zmyć z siebie
drobiny nie swojego grzechu.
Tylko ten krzyk był głośniejszy
od wrzasku wron.
Wykrzywiała lekko usta
jak przy wypiciu naparu z piołunu.
Ktoś patrzył, ale nie widział.
Inny udawał głuchego.
Nikt nie miał krwi na rękach.
Były tylko serca z ołowiu.