Opowiadanie Dariusza Bednarczyka.
Sylwester szukał smaku. Systematycznie serwował sobie same smakołyki: szykowne salami, strusie skrzydełka, smakowite salcesony, swojskie szynki, solone szproty, soczyste schaby, smażone skórki szynszyli, sądeckie sznycelki, sensacyjne sękacze, spłachetki sandacza. Sobiepaństwo!
Samozatracił się, samorzutnie składając sprzeczne smaki. Szukając subtelnego, specyficznego smaczku spośród szwajcarskich serów, serbskich serdelków, szybkich szwedzkich sznapsów, sycylijskich sałatek, stambulskich sezamek, słowackich synogarlic. Ssał szpek. Scalał surowce. Stymulował.
Sączył schłodzone serwatki, skoncentrowane soki, spienione szampany. Spijał staropolską starkę, strumienie spirytusu, syfony. Satysfakcję sprawiały specjalne sosy sojowe, słodkie smarowidła, spieczone steki, stadka suszonych słowików, stosy sandwiczów, sterty skwarek, słoninki sójek.
Sondował samorodne specjały. Szczerze sortował. Strawiał. Smakował szarlotki, solanki, strucle, serniki. Szczodrze sypał sól, szafran, szczypiorek. Solennie sondując szeregi smaków, spożywał sadło susłów, surową sarninę, spleśniaki, szpik szopów, stuletnie stułbie, scukrzone sułtanki, smrodliwe sewastopolskie szperki, spopielałe słoweńskie szpaki, skostniałe skóry srok. Skubał skrzyp. Sycił, stwierdzał, szarżował – szaleństwo!
Sukcesywne szukanie specyfików, spowodowało srogie skurcze. Spocony, siny Sylwek samospalił się. Szukając sekretnych szlaków smaku, szafował sytością, szkodząc samemu sobie. Skrewił sytuację. Spaślak.
Sekcja stwierdziła samozatrucie.