Przed zgrupowaniem pojawiły się w mediach kalkulacje, dotyczące tego, co musi się wydarzyć, żebyśmy świętowali awans do mistrzostw Europy we wrześniu. Kilka warunków musiało się spełnić; raczej nie spodziewaliśmy się, że stanie się to już teraz, ale akurat w wykonanie zadania przez polską drużynę mało kto wątpił. Miało nie być lekko, ale przyjemnie…

Słoweńcy wyszli na mecz z Polską z prostym planem. Chcieli odebrać naszym ochotę do gry. Robili to konsekwentnie i skutecznie. Niepokoi, że Polacy nie do końca potrafili ustosunkować się do takiej taktyki rywala. Okazało się, że gospodarze dostrzegli naszą słabość, i postanowili ten mecz wygrać. Najpierw wykorzystali stały fragment. Bardzo niepokoi, że niewyszukany sposób wykonania tego rzutu rożnego wywołał taką dezorientację w polskich szeregach. A dobili nas Słoweńcy szybką kontrą. Rzuca się w oczy (i – cóż – niepokoi) to, że zrobili w tej akcji z Polaków „wiatraki”. Nie nadążaliśmy.

Gospodarze wygrali całkowicie zasłużenie. Biało-czerwoni ani razu nie zagrozili ich bramce. Zatrważające! U nas nikt dobrze nie zagrał. Josip Ilicić wyglądał przy Polakach jak Pan Piłkarz. Jeszcze nie dawno przeciętną drużynę, jaką przecież Słowenia jest, wyjaśnilibyśmy bez większego problemu. Teraz to nas się wyjaśnia. Jan Oblak po meczu powiedział, że bardziej spocił się podczas udzielania wywiadów, niż na boisku…

Dlatego optymizmu przed rewanżem z Austrią nie było. Przebąkiwano wręcz, że to rozpędzeni goście są faworytem. Jakąś nadzieję wzbudzała arena zmagań, bowiem na Narodowym Polacy lubią i umieją grać. Ale nie tym razem.

Od samego początku Austriacy prowadzili grę. Wyglądali na zespół dojrzalszy taktycznie i o wyższych umiejętnościach. Stąd też ich bramkowe szanse, choćby uderzenie głową Arnautovicia w słupek. Postęp w stosunku do piątkowego meczu był taki, że Polacy również mieli swoje sytuacje. Więcej było ich jednak po stronie gości. Momentami zostawialiśmy im zbyt dużo swobody, raził częsty brak agresywnego doskoku do przeciwnika z piłką, spowodowany być może strachem przed popełnieniem błędu. Do wygranej Austriakom zabrakło nieco umiejętności, mocniejszy zespół tak kiepskich Polaków po prostu by wypunktował, jak to zrobili rok temu Włosi (choć może wynik i okoliczności jego ustalenia na to nie wskazują) i Portugalczycy. Szukając na siłę pozytywów można zauważyć, że zagraliśmy lepiej w obronie, niż ze Słowenią. O co w sumie nietrudno… No i swoje wybronił Łukasz Fabiański.

Dwa premierowe mecze eliminacyjne reprezentacji Polski prowokują kilka pytań. Jaki jest pomysł Jerzego Brzęczka na grę drużyny? Na razie go nie widać. (…) Dlaczego kompletnie pomijany jest grający i zbierający pochlebne recenzje Paweł Jaroszyński? Żaden to wirtuoz, kadry raczej nie zbawi, ale to LEWY OBROŃCA, a tu wyboru praktycznie nie mamy. Wreszcie, czy na dłuższą metę tak duże uzależnienie drużyny od Lewego może być korzystne? Nawet Argentyna i Leo Messi na podobnej sytuacji dobrze nie wyszli.

Pisałem te słowa pół roku temu. I co? Pomysłu jak nie było, tak nie ma. Jakiegokolwiek. Konsekwencją jest uparte granie długich piłek (może Lewy coś z tego zrobi). Żeby jeszcze były one celne… W pierwszych czterech meczach nie straciliśmy gola, ale gra obronna w Lublanie to zaprzeczenie istnienia monolitu z tyłu. W środku pola jest lej po bombie, nie mamy w tej strefie kontroli. Patrząc na grę linii pomocy mam wrażenie, że tam „każdy sobie rzepkę skrobie” – wyglądają, jakby ze sobą nie rozmawiali. Nadal gramy dwoma prawymi obrońcami. Żal patrzeć na Bereszyńskiego, jak się miota. A przecież na zgrupowaniu jest Rybus, jest Reca (abstrahując od sensowności tego powołania), od biedy mający doświadczenie jako lewy defensor Jędrzejczyk. Doprawdy, trudno tu dostrzec logikę… W sprawie drużyna-Lewandowski szerzej mówi Adam poniżej.

Reprezentacja zawiodła, ale krzyżyka na niej stawiać nie należy. Awans nadal jest na wyciągnięcie ręki i to jest cel nadrzędny. Martwi byle jaka gra, na poprawę której z każdym zgrupowaniem czasu jest coraz mniej. Już nie chodzi o styl, bo możemy nie grać ładnie, ale grajmy dobrze. Jak zawsze, zostaje nam nadzieja…

Jakub Hapka: Nie gramy w piłkę; to jedynie zrywy, wciąż przy akcjach ofensywnych bezmyślnie podnosimy piłkę, utrudniając jej opanowanie przez partnera. Spory plus przy Gliku, choć defensywa to wciąż nie monolit. Najlepszy Fabian, potem Krychowiak. Brakowało w drugiej fazie meczu przejścia na 4-4-2, Kuba Błaszczykowski powinien kończyć karierę reprezentacyjną…

Adam Świć: Mecz z Austrią przypomniał mi erę przednawałkowską: bramkarz robi co może, obrona w miarę OK, w środku pola wielka dziura, a z przodu szarpiący się, bezradny, nie dostający piłek Lewandowski. Boczni obrońcy w tym meczu praktycznie bez walorów ofensywnych – tak się dzisiaj nie gra. Zadaniem trenera reprezentacji Polski jest zapewnić komfort Lewandowskiemu. Tylko tyle i aż tyle. Lewy w 10 meczach u Brzęczka strzelił tylko 2 bramki. To nie jest przypadek. Nie możemy już czekać na przebudzenie Zielińskiego, Grosik też ma już swoje lata, Kuba Błaszczykowski już raczej też nie pomoże. Trudno o optymizm. A z drugiej strony – oglądałem mecz na żywo, tak jak i czerwcowy z Izraelem – nie zgadzam się do końca z totalną krytyką jaka pojawiła się w mediach. Austria ma drużynę lepszą od Polski – a jednak zdobyliśmy na nich 4 punkty w tych eliminacjach, nie tracąc bramki, a to tez trzeba umieć. Wnioski? Szukać pomocników! Piechniczek przed Mundialem ’82 Janusza Kupcewicza znalazł w Arce Gdynia.