Od stepów gdzieś i Dzikich Pól,

Złowieszczy wieje wiatr.

Na barbarzyńskich ustach pieśń,

Zbrodniarzy z Kraju Rad.

Historii widmo, ciemnych chmur,

Na falach krzywd ze złem.

A ludzkiej masy zbrodni mur,

Złowieszczym dyszy kłem.

U wrót Stolicy, groza, śmierć,

Niewoli czarny cień.

Uczeń, robotnik, wierny kmieć,

Nadziei czyni dzień.

Modlitwy ciągłej żal i płacz.

I serca szczery zew.

Zaczął trupami wroga słać,

Krwi odwracając bieg.

Na Jasnogórską wyszła Grań,

By postrach wrogom siać.

Składając poły płaszcza nań,

Srebrzysto – białą szadź.

I Naród łaską, serca Jej,

Kolejny raz zachłysnął.

Biorąc z opieki wiecznej – Twej,

Kolejny Cud nad Wisłą.