Jeszcze ponoć młody historyk, jak niemal zwykle, grubo przed czasem przybył do szkoły; zasiadł w swojej pracowni i coś tam przygotowywał – może nawet się, do lekcji.
W pewnym momencie, jego uwagę zwróciły… drzwi. Choć były zamknięte, to lekko kołatały się w futrynie, jak gdyby ktoś od zewnątrz je popychał. Zainteresowany takową ingerencją Belfer podszedł do drzwi i po prostu je otwarł.
Jak się okazało, trzecioklasistki (w ramach jakiegoś projektu) przyklejały na drzwi różne zdobne gazetki. Kiedy więc drzwi zostały otwarte, jedna z projektowiczek akurat skubała rolkę taśmy przeźroczystej w poszukiwaniu jej końca. Podniósłszy oczy, ku nauczycielowi, który wyrósł przed nią jak spod ziemi, przeraziła się tym widokiem, gdyż niespodziewana się nikogo wewnątrz klasy. Reakcją na to zaskoczenie był głośny, kilkusekundowy pisk.
– No Wiki…! o co ci chodzi? Przecież się goliłem.