Tekst Adama Szmera.

Moja Zo list 4 %

pisze ten nieliść kolejny z nadzieją, że nawet jak dotrze

to się go zagłuszy brakiem komentarza

Zu

zapragnąłem z jakąś nieopanowaną mocą zostać

jednak pisarzem. bardzo proszę zostaw to dla siebie bo

nie taka była umowa.

Poetą już chciałem być i pomimo wydania czterech

tomików zażaleń niestety nie zostałem

proza

więc niech będzie proza

jako, że jedyne co mogę ci narzucić to to byś była moją

muzą nawet nieświadoma swoich uczuć nawet mimo

tego że ramiączka tego ciężaru zepchniesz między

kolana będziesz. więc bądź

Muza jednak musi mieć jakiś wymiar, jakąś twarz

choćby po to by czytać z niej niezadowolenie

zakładam brak akceptacji tak jak jestem pewien

niezadowolenia z wprzęgnięcia Cię w moje prozowanie.

liznąwszy literatury postanowiłem nieco sobie ciebie przysposobić

i jakoś porównać by było łatwiej

jesteś moją krzyżówką między niebem artyzmu

a świeżo zmielonym ziarnem na chleb dla dzieci co w

ogródku nazwałem cię roboczo: „ Frida w cieście

Moja droga frido czy raczej Zo czuję się wyjątkowo

uznany dziś twoją atencją, bo i o sercu było i oczach

wypatrzonych więc trop ten trzymając zapytuję

podpunktowo

czy miłość trzeba wywoływać słowem?

a jeżeli tak to iloma i jak często?

czy fundamenty domu to fundamenty związku?

a jeżeli tak to czy dlatego się zbroi beton bo się

człowiek boi skruszenia innym zatraceniem?

i czy dom raz zbudowany oddaje się zawsze ‚pod klucz”

czy po prostu się mówi i traktuje nasz z nadzieją, że nikt

zła do niego nie wpuści?

Zo ,tyle pytań mam bo jeszcze nie budowałem, no

czasem tylko dachy, żeby przed słońcem lub deszczem

się ukryć

ścian się zawsze bałem bo ograniczają wybieg i szanse

na ucieczkę.

jakoś tak nieświadomie wyraziłem Ci chęć ograniczenia

siebie, bym za bardzo nie odbiegał ani od tego, czego

gdzieś w sobie oczekuję i czego ty nie chciałbyś

czasem gonić

więc jestem

stoję trochę wystraszony

trochę cwaniacko odważny

z tym uśmieszkiem który cię irytuje, pokażę że na

dziesięć kroków umiem odbiec

no może dwadzieścia

nie dalej

i tak się kończy mężczyzna godny

Zo, nie zrób mi świństwa

docierp mi na ramieniu do pierwszego zwątpienia