piosenka dedykowana L. Jaszynowi

Tak – ja dzisiaj jestem w bardzo dobrej formie.

Tłum kibiców na trybunach gęby drze.

Tu przerywam na chwileczkę, by spokojnie

złapać piłkę, która pod poprzeczkę mknie.

 

Właśnie sędzia gwizdnął faul i będzie dla nas karny.

Reporterzy tłoczą się za bramką vis a vis.

Tylko jeden został – i jego los jest marny.

Może czekać tu i cztery dni.

 

Popisowo walą mi z obu nóg.

Odruchowo wybijam na róg.

Z rogu „dycha” – problem w tym,

że od dawna znam się z nim

i wiem że rogale bił gdy tylko mógł.

 

Łapię piłkę, stadion zgłupiał jako żywo,

choć dziesiątka zacentrował że ho ho.

To jest dla mnie, proszę państwa, małe piwo.

Tylko z tyłu ktoś pod nosem cicho klął.

 

Zwracam głowę właśnie tam i głos zza kamer słyszę:

„Ja przepraszam, lecz przez ciebie zdjęcie trafił szlag!

Czemuż ci zależy tak, by każdą piłkę chwycić?

Jak mam zrobić dobre zdjęcie? Jak?!”

 

Chciałem mu odkrzyknąć coś – ale znów

piłkę zgarniać trzeba było znad głów.

Ledwie dało mi się wstać

znowu słyszę: „Kurwa mać!

Już brakuje mi do tego chłopca słów…”

 

„Ja, kolego sympatyczny, cię rozumiem.

Ale kulturalnie proszę: poszedł won!

Problem, bracie, w tym, że słabo grać nie umiem.

Gdybym chciał – nie mogę pomóc, Boże broń!”

 

Właśnie pędzi numer sześć, co strzał ma jak armata.

Fotografik cicho szepcze: „Wpuść mu, tylko raz…

Ja bym zdjęcia twej rodzinie aż do końca świata

darmo robił – słowo moje masz!”

 

„To jest piłka nożna – czy chcesz czy nie.

Sprzedać się nie można – zwłaszcza mnie.”

„Ale słuchaj – ja ci sam

najpiękniejsze zdjęcie dam

i zapewniam, że nie wyjdziesz na tym źle.”

Z wolna pękam pod naporem reportera.

Ot, się czepił jak do psiego chwosta rzep!

Może po cichutku spytać się partnera,

czy nie walnąłby go piłką prosto w łeb…

 

A on znowu jęczy tak: „Spójrz, to niedorzeczność.

Jak chcesz bronić – no to broń, lecz zapamiętaj, że

gol to tylko moment jest, a zdjęcie jest na wieczność.

No, mam chyba trochę racji, nie?”

 

Atakuje ostro nas numer pięć,

trzech drybluje – widać to, że ma chęć

strzelić gola…No i o –

piłka w bramce leży, bo

tak mi w głowie zmącił tamten gość od zdjęć.

 

Po tym golu wszystkim nam opadły getry

i nie mogliśmy już zdziałać wiele zbyt.

Za to w domu zdjęcie mam dwa na trzy metry,

które hańbę mą uwiecznia i mój wstyd.

 

Dziś przeklinam tamten dzień i fotoreportera,

przez którego gola wbił mi słynny numer pięć,

bo przed każdą interwencją zawsze myślę teraz

ile to zepsułem pięknych zdjęć!

 

Ech, kusiciel, żmija, kat! Tak mi źle,

kiedy puszczać każdy strzał mi się chce.

Muszę się ze sobą bić,

sam już nie wiem jak z tym żyć.

Leci piłka – mam ją łapać, czy też nie…

https://www.youtube.com/watch?v=ojhny9IJR3g