Dar’runon powoli dochodził do siebie. Pierwszym co wynurzyło się z barwnych plam była postać agenta Ma’pugolona Wilka, który siedział obok na ozdobnym krześle.
Dar’runon zapytał go.
– Jak wygląda sytuacja?
Ma’pugolon westchnąwszy odpowiedział.
– Źle. Zgodnie z przewidywaniami twojej koleżanki rozłamowcy przywołali Krwawego Topora Zwiastuna Zagłady. Właściwie w każdym księstwie Odrodzonego Królestwa Patronii wybuchły jakieś zamieszki. Niektóre udało się zatrzymać reszta rozwinęła się w pełnowymiarowe bunty. Większa część chorągwi została podniesiona zdecydowanie zbyt późno. Straciliśmy większość sił wojskowych. Oczywiście stronnicy poszczególnych ijonów próbują walczyć, ale wrogów jest zdecydowanie zbyt dużo. Mamy też ten problem, że Dowództwo jest podzielone i niezdecydowane co robić. Zresztą oni niewiele mogą. Wszystkie nasze siły są właśnie zaangażowane w jakieś walki. My tutaj straciliśmy cały Nowy Brzeg. Po tej stronie rzeki też nie jest wesoło. Dzielnica Świątynna jakoś się jeszcze trzyma. Stary Dwór gdzie jesteśmy też. Bandy rozłamowców czy też innego łotrostwa powoli wbijają się na teren Nowego Dworu.
Książę, gdyby mógł, zarządziłby ewakuacje. Problem jest w tym, że nie ma zbytnio gdzie uciekać. Jest jeszcze kilka miejsc, które jeszcze nie zostały zajęte przez buntowników, ale wszystkie z nich poza Równiną Zagubionych Dusz są oblężone. Król z tego co udało się nam dowiedzieć zażądał wyjaśnienia od Mistrza Cieni jak to się stało, że organizowanie tak wielkiego buntu nie zostało zauważone. Zresztą wszyscy zadają sobie to pytanie. Dopiero teraz udaję nam objąć jak wielka była sieć upleciona przez buntowników.
Dar’runon zapytał.
– Kim jest to inne łotrostwo?
Ma’pugolon odpowiedział.
– Tego nikt nie wie. Od momentu pojawienia się Krwawego Topora zaczęły się jakieś niesnaski między rozłamowcami. Nie jestem pewien czy poszło o podział łupów czy też o coś poważniejszego. Kilka band tego łotrostwa przeszło na naszą stronę. Jedną przywiodła tu twoja koleżanka. Dowódców innych przesłuchałem osobiście. Według ich zeznań to okruchy zagubionych podczas walki formacji wiernych królowi. Książę, który zdołał odzyskać zdrowy umysł za moją i Seneszala radą skierował ich do kompanii karnych a kompanie karne na pierwszą linię walk aby dać czas nowym rekrutom na przygotowanie się do walk. Tak się rwali do walki, że nawet ukrywali swoje rany aby jakoś wcisnąć się do linii.
Dar’runon wysłuchawszy tych słów zapytał.
– Jakie straty ponieśliśmy?
Ma’pugolon odpowiedział.
– Z trzech kompanii chorągwi jedna jest uważana za rozbitą w całości, jedna zaginiona ale część żołnierzy wróciła co ciekawe zabierając z strefy walki swoich sąsiadów, którzy zaraz zostali przydzieleni do wspominanych wcześniej kompanii karnych, których na chwilę obecną mamy dwie. Ostatnia z kompanii chorągwi walczy aktualnie w rejonie Mostu Łez.
Dar’runon próbował wstać, ale zaraz poczuł się słabo i opadł na łóżko. Ma’pugolon zobaczywszy, że u drzwi już stoi agent Tropiciel pożegnawszy Dar’runona momentalnie wyszedł. Posterunkowy Czerwony wsłuchawszy się w odgłosy zza okna zaczął rozmyślać o Równinie Zaginionych Dusz. Był to obszar pustkowi graniczący częściowo z Starym Zarzeczem a częściowo z „Bagnem”. Niektórzy rozciągali go jeszcze dalej w obie strony tak iż sięgał do „Krat” i do Nowego Zarzecza. Nazwa jest zarówno potoczna jak i urzędowa. Najpierw była potoczna. Po prostu policjanci z Wydziału Zabójstw zauważyli, że wiele osób, które próbują go przekroczyć znika bez śladu. Ci zaś, którzy z niego wracają opowiadają o tym, że głowy ich towarzyszy obcięło powietrze albo, że widzieli kobiety, które jakby nigdy nic wyłoniły się ze skał. W samym środku tego obszaru znajdują się ruiny budowli którą znawcy zakwalifikowali na podstawie jakiś dawnych wykopalisk jako coś co w dawnych kronikach określa się mianem Wilczych Dołów. W czasach Wilczego Królestwa to właśnie do takich budowli spędzano świeżo pojmanych niewolników aby tam pokazując im w najwidoczniejszy z wszystkich możliwych sposobów to, że nie są już osobami a rzeczami. Ich nadzorczynie bowiem dziwnym przypadkiem to kobiety dominowały w tym stanie przez dłuższy czas miały pozwolenie nie stosowanie wobec nich wszelkich tortur jakie tylko przyszły im do głowy. Nie będąc ograniczane w sprawie kar same też nie ograniczały się. Były one bowiem dawniejszymi niewolnicami i kiedy stawały po drugiej stronie kija same na kolejnej partii niewolnic odreagowywały swoje cierpienie.
Nowo przybyłe niewolnice zaś były zobowiązane do bezwzględnego posłuszeństwa wobec nadzorczyń. Niewolnice często umierały. Te jednak które przeżywały z jednej strony były zatruwane niewyobrażalnym okrucieństwem a z drugiej miały tak wbite posłuszeństwo, że ich właściciele właściwie nie musieli stosować kar. Czyniły one wszystko co im kazał właściciel nie mając nawet odrobiny własnej woli. Rozkaz pana musiał być wykonany nawet jeśli dla niewolnicy oznaczało to śmierć. Owo niezwykłe posłuszeństwo budziło się właśnie ze strachu przed karą. Wobec tego każda niewolnica i niewolnik posiadał w sobie pewien zapas frustracji i gniewu, który czasem ich właściciele rozładowywali urządzając walki między niewolnikami zwane przez nich zapasami. Walki te były nadzwyczaj krwawe bowiem pokonany był zdawany na pewien czas na całkowitą łaskę zwycięscy. Zwycięstwo zaś oznaczało poprawę warunków życia. Walczono wobec tego dziko jak zwierzęta właściwie nie zwracając uwagę na uwagi sędziego. Często najmłodszym z zapaśników płci obojga zakładano obrożę z smyczami tak aby w razie potrzeby rozdzielić walczących.
Te konkretne wykopaliska były niemalże początkiem nowoczesnych badań archeologicznych w Odrodzonym Królestwie Patronii. To właśnie tu rozpoczęto stosowanie wielu najważniejszych procedur badawczych. W końcu jednak robotnicy zaczynali znikać w tajemniczych okolicznościach. Pierwotnie myślano, że po prostu znaleźli mniej legalną ale zarazem lepiej płatną pracę i po prostu „zapomnieli” złożyć rezygnacji. W końcu jednak znaleziono pierwsze bezgłowe ciało. Po kilku kolejnych w tym dobrze zapowiadającego się archeologa badania oficjalnie przerwano a cały region Wysłannicy Królewscy obłożyli zakazem wstępu. Co jakiś czas jakich naukowiec zbierał grupkę zdesperowanych robotników i po długich zabiegach zdobywał pozwolenie na przeprowadzenie wykopalisk, ale w zależności od szczęścia tracono z nim kontakt albo po kilku godzinach albo po kilku dniach od przekroczenia granicy zakazanej strefy. Dobrze było jeśli udało się odzyskać głowę zabitego. Ostatni mądrala próbował szczęścia dwa lata temu. Po tym dano sobie spokój. Nawet nie próbowano odzyskiwać straconego sprzętu.
Drugą grupą próbującą przeprawy przez Równinę Zagubionych Dusz byli różnego rodzaju przemytnicy.
Dar’runon wiedział, że jeszcze kilka lat wcześniej była nawet grupa przemytników, która karała albo jak to oni mówili „sądziła” swoich członków wysyłając ich na jedną noc na Równinę Zagubionych Dusz. Jak ktoś przeżył to był „niewinny” i był oczyszczany z zarzutów. Przynajmniej w teorii. Zwykle jednak nie znajdywano nawet głowy.
Czasem jednak ciało było znajdowane tak daleko w tym przeklętym terenie, że nikt nie chciał go odzyskiwać.
W końcu Dar’runon poczuł się na tyle pewnie, że ponowił próbę wstania. Tym razem udało mu się. Zaraz do pokoju weszła Ili’maja i rzekła.
– Nie podnoś się dalej.
Dar’runon dopiero w tej chwili spostrzegł, że jest przykryty tylko prześcieradłem na gołej skórze a ręce zaś miał welfron z podłączoną kroplówką. Położywszy się rzekł.
– Ciężko ze mną było.
Ili’maja ostrożnie poprawiwszy prześcieradło odpowiedziała.
– Tak. Najpierw trzeba było odprowadzić nadmiar ciepła jaki się w twoim ciele zgromadził. Twoja temperatura bowiem prawie cały czas oscylowała w niebezpiecznym żeby nie powiedzieć zabójczym zakresie. Kiedy to udało się zwalczyć zacząłeś wymiotować z odwodnienia. Kolejny problem. Na całe szczęście zapadłeś w coś w rodzaju śpiączki. Po właściwym nawodnieniu twojego organizmu trzeba było cię z tej śpiączki wyprowadzić co zajęło wraz z leczeniem cię z skutków odwodnienia kilka dni.
Dar’runon zapytał.
– Który dziś mamy?
Ili’maja odpowiedziała.
– Dwudziesty dzień buntu. Tak chwilowo tu się liczy. Jak pewnie ci powiedział agent Wilk nasza sytuacja nie jest dobra. Nie jest też tak tragiczna jak mówił. Na Nowym Brzegu jest kilka grup wywodzących się z księżycowych plemion, które zdecydowały się zachować wierność królowi. Same księżycowe plemiona uległy rozpadowi gdyż Krwawy Topór zabił ich wodzów. To właśnie takie poszczególne księżycowe rody są winne zamieszaniu w Nowym Dworze. Ponad to buntownicy podzielili się na przynajmniej dwie grupy. Jedna jest pod wodzą Krwawego Topora i oni zajęli tereny Nowego Zarzecza 2 oraz część Starego Zarzecza. Drugą dowodzi niejaki Zygfryd. Możliwe, że wokół tych dwóch dużych grup są jeszcze jakieś mniejsze, ale ciężko coś wykazać. Ci dwaj wielcy cały czas z sobą walczą. Obecnie przewagę zdaję się zyskiwać Krwawy Topór.
Dar’runon wysłuchawszy tych słów po dłuższej chwili powiedział.
– Dobrze. Powiedz Seneszalowi, że proszę go o pozwolenie na próbę zabicia Krwawego Topora.
Ili’maja spojrzawszy na Dar’runona ze zdziwieniem aby w końcu rzec.
– Run’runon z Wieży z Kości Słoniowej przewidział to i przysłał ci miecz, który będzie ci wiernie służył. Z tego co napisał to dzieło Twórców.
Dar’runon odrzekł.
– To dobry herb. Będę jeszcze potrzebował ubrania i małego oddziału najpierw przeprowadzi mnie do Krwawego Topora a potem zabezpieczy odwrót gdyż po pojedynku będę mógł potrzebować osłony.
Ili’maja odpowiedziała.
– Tak się stanie.