Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

A łowienie ryb po prostu pokochał! Kiedyś, w dzieciństwie, umiał łapać karaski i bękarty „na podrywkę” wędką samoróbką. Teraz miał nieograniczony dostęp do dobrego sprzętu, którego było mnóstwo, no a ryb jeszcze więcej. Nie łowił ich więc wyłącznie z głodu, a bardziej dla rozrywki. Bo to jednak był ersatz jakichś emocji. A emocje były tutaj towarem mocno deficytowym, bo przecież nie było ani piłki nożnej, ani żadnych wyborów, ani paru innych spraw. Kiedy weźmie? Co tam pod wodą żre tego robaka? Kiedy zaciąć?

A z drugiej strony – jakież to uspokajające zajęcie! Ktoś napisał kiedyś, że, aby zachować spokój ducha, trzeba kilka osób dziennie przytulić albo jednej przypierdolić. Dodałbym do tego godzinę wędkowania. „Cisza, ja i czas.”

* * *

Oscarowe filmy z lat 70-tych to ja mogę wymienić z pamięci. Dobra, po kolei: „Nocny kowboj”, „Patton”, „Francuski łącznik”, „Ojciec chrzestny”, „Żądło”, „Ojciec chrzestny II”, „Lot nad kukułczym gniazdem”, „Rocky”, „Annie Hall”, „Łowca jeleni”. Osiem, no siedem, na dziesięć to arcydzieła. Przyzwoicie, choć sporo gorzej, było jeszcze w dwóch następnych dekadach: lubię „Sprawę Kramerów”, „Tańczącego z wilkami”, za wielkie filmy uważam „Amadeusza”, „Milczenie owiec” i „Bez przebaczenia”, ale potem było po prostu słabo. Coraz słabiej. Film, tak jak muzyka rockowa, najlepsze lata ma już dawno za sobą.

* * *

Strach dusił przez pierwsze tygodnie, może miesiące. Najpierw rozpaczliwie szukał najbliższej rodziny, znajomych, wreszcie kogokolwiek. Nic. Puste domy, mieszkania, sklepy i urzędy… Puste samochody, niektóre stojące na środku ulic. Porzucone rowery i wózki dla dzieci. Żadnego śladu jakiejś hekatomby, żadnych zwłok.

Chodził od domu do domu, od mieszkania do mieszkania. O dziwo, żadne z nich nie było zamknięte na klucz – tak jakby lokatorzy mieli za chwilę wrócić. Przy okazji oswobodził setki kotów i psów kanapowców. Czego tam nie było: rybki akwariowe, patyczaki, papugi, kanarki, żółwie, szczury, chomiki, jakieś kurwa skoczki pustynne… Otwierał klatki, terraria, okna, drzwi, rybki wiadrem wlewał do rzeki i Cegielni. Won! Musicie sobie poradzić.

* * *

Tamten poranek zapamięta do końca. Absolutna cisza i pustka. Brak prądu i wody, milczenie radia na baterię, martwy telefon, Internet.

* * *

Pojęcia „nuda” właściwie nie było. Nuda jest stanem w kontrze do nie-nudy, do atrakcji, ciekawego czasu. Tutaj żadnej kontry nie było. Tutaj panował cesarz Konstans II.

* * *

Pałac fascynował go od zawsze. Teraz miał okazję na spokojnie spenetrować jego wszystkie pomieszczenia. Lubił tam sypiać, ale latem, bo w zimie było nie do wytrzymania. Urządzał sobie sprinty na długich prostych. Odkrywał nieznane kanciapy i pokoiki. „Późne rokokoko na nowo”. Genialna architektura i wnętrza skażone komuną.

* * *

Ogniska palił właściwie prawie codziennie, w przeróżnych miejscach. Często także zimą. Siadał przy ogniu jak Janek Pradera. Peresady przy nim nie było, ale jakaś flaszeczka i owszem. Wypalał przy okazji gałęzie i wiatrołomy. I śpiewał. Jak to on, głośno i fałszywie. Sam się dziwił, jak dużo tekstów piosenek znał na pamięć. Cały wczesny Maanam, Perfect, Oddział i Lady, Republika…

Halucynacje muszą być
optycznie będzie dobrze nam
na monitorach nowy świat
więc dalej emitujcie film
film
omamy mamy więcej nic
fatamorgany pięknych dni
emisje misje swoje pełnią skrycie
na satelitach gwiezdny pył
pył
więc dalej emitujcie film
kolory chore będę śnił
wymioty złote wydobywam z ust
halucynacje muszą byyyyyyyyyyć 

CDN…