Siedzę wczoraj u fryzjerki, ona mi jeździ maszynką po głowie, gaworzymy o sytuacji politycznej na Białorusi aż tu nagle…
Wchodzi facetka z walizami i się pyta, czy nie mają rozmienić stówy na bilon, bo nie ma na toaletę. Fryzjerka odurzona płynem do dezynfekcji nie ogarnęła powagi sytuacji i mówi, że nie ma, bo u niej się płaci papierkami. Akurat miałem wolnego piątaka więc mówię babce z walizami, żeby wzięła a resztę mi odda jak… jak już będzie mogła. Zwykle ludzie się krygują, ale nie w takich sytuacjach i piątak poleciał w obce ręce.
Za chwilę patrzę, a w drzwiach staje druga facetka… No, myślę sobie, tom już przepod. Rozniosło się, że u fryzjerki siedzi gość, co daje drobne na kibel. Szybko poszło, nie ma co. Ale nie! Ta na szczęście przyszła się uczesać.