Paulo Sousa nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Dobry wybór? Zły? Zaskakujący? Ryzykowny?

Adam Świć:

Decyzja prezesa Bońka to stąpanie po kruchym lodzie. Jeśli w marcowych eliminacjach do MŚ będzie nieźle, a w finałach ME choćby przyzwoicie – zapomnimy o tym, ale… To już nie te czasy, kiedy trener Piechniczek zabierał kadrę w zimie na miesięczne obozy przygotowawcze.

Trener Sousa przed marcowymi meczami będzie miał jeden, dwa treningi. Reszta przygotowań odbędzie się „on-line”. Sztab wrzuci dane do komputera i wyjdzie im np. że Grosicki nie powinien zagrać (komputer nie wie, że Grosicki w klubie i Grosicki w kadrze to nie ci sami Grosiccy) albo zestawi niezgraną parę stoperów i ci stoperzy popełnią po dwa farfocle na mecz…
Ryzyk-fizyk. Oby tak nie było.

Zbigniew Boniek uznał, że Jerzy Brzęczek już nie da rady. Trudno z tym dyskutować. Boniek był najbliżej kadry, dużo widział. Uzyskany przez trenera Brzęczka (jakiego trenera?! selekcjonera!) awans na ME w tym formacie to nie był sukces a obowiązek. Myślę, że Boniek pod koniec swojej kadencji prezesa PZPN pomyślał: zaryzykuję, żeby coś wygrać.

Jakub Hapka:

Zibi (coś zmarniał) powiedział wczoraj fajną rzecz – życzenie: widzieć taką radość po golach, jaką doświadczyliśmy po bramkach Milika i Mili z Niemcami w 2014.

Nie wiem, czy Sousa to dobry (optymalny) wybór. Nie jestem taki pewien co do perfekcyjnego angielskiego wszystkich kadrowiczów – a bariera językowa to spore utrudnienie.

Przeczytałem kiedyś tekst jakiegoś felietonisty pytającego, czy selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski może być ktoś, kto nie słuchał Niemena, nie czytał Mickiewicza, nie wypił kieliszka wódki, nie smakował w niedzielne popołudnie rosołu, nie płakał przy „Znachorze”- ergo nie rozumie rogatej, złożonej polskiej duszy?

Bartłomiej Janowski:

Paulo Sousa zna się na robocie trenera. Jest w zawodzie od kilkunastu lat, pracował w różnych miejscach (Fiorentina, Basel, Bordeaux). Co ważne, nie wypadł dotychczas na dłużej z obiegu. Przed nim misja poprowadzenia reprezentacji Polski na ME. Specyfikę dużych turniejów poznał jako piłkarz. Wszystko fajnie…

Znać się na trenerce to jedno, co innego odnaleźć w danym miejscu. Leo Beenhakker najpierw poznawał specyfikę pracy w Polsce, osiągając kiepskie wyniki; później z zespołu bardzo przeciętnego uczynił dobry, bo niewątpliwie był fachowcem; następnie od Euro 2008 wszystko zaczęło się sypać wraz ze wzrostem ego selekcjonera. To kadencja do dzisiaj różnie oceniana. Trudno oczywiście odnosić przypadek Sousy do Holendra (poza tym, że obaj są obcokrajowcami); Beenhakker miał na starcie perspektywę wykonania planu półtorarocznego, rozwiązanie zadania nowego selekcjonera już za pięć miesięcy.

A za dwa – próba generalna. Tylko, że te dwa miesiące to dla Paulo Sousy tyle czasu, co dla trenera klubowego zatrudnionego w środę – do meczu w sobotę.

Zbigniew Boniek zagrał va banque, w dodatku łamiąc swoje przykazanie o Polaku na stanowisku selekcjonera. Jaki to wybór? Ze znakiem zapytania. Czekam na mecze.