Rozdział XXV

Przez kilka kolejnych dni Michał był więziony w pałacu swego stryja Szymona w Wilnie. W tym czasie zagoił mu się nieco prawy bark, ale i tak odczuwał silny ból. Przez blisko tydzień czasu raz jeszcze przemyślał ostatnie wydarzenia i załamał się zupełnie. Nagle w czwarty dzień października 1792 roku w drzwiach piwnicy stanął jego stryj Józef.

-Już jestem Michaszku – i ruszył się by przywitać się z Michałem, lecz ten odwrócił się do niego tyłem. – To nie chcesz się ze mną przywitać, chociaż to ja cię oswobodziłem?

-Nie zależy mi na wolności. Mogę tu zgnić do reszty – odparł zrezygnowany Michał.

-Dobrze, że Walenty oddał mi list od ciebie, bo nawet nie wiedziałbym, gdzie cię szukać.

-Myślałem, że jak będziesz czytał ten list, mnie już na tym świecie nie będzie.

-Ty naprawdę chciałeś sobie odebrać życie? – zapytał przerażony Józef.

-Miałem najpierw ubić tego sukinsyna, a później siebie.

-Przyznaję, że stryj Szymon przesadził i gdy tylko powróci z Petersburga, to ostro sobie z nim porozmawiam, bo jak cię mógł tu zamknąć w piwnicy na tyle dni. – Michał jednak milczał i spoglądał w sufit piwnicy. – Ty też Michaszku przesadziłeś, ale powiedz mi szczerze, czy ty naprawdę chciałeś zabić stryja Szymona?

-Niestety, mi się nie udało.

-Bój się Boga. Strzelać do rodzonego stryja!

-Gdybym miał znowu okazję, to zrobiłbym to samo. Ale teraz już skutecznie.

-Zabraniam ci tak mówić i myśleć.

-Ja już cię więcej słuchał nie będę.

-Przejdzie ci to i zapomnisz o wszystkim.

-Mam zapomnieć, że ten sukinsyn kazał pohańbić Kozakom moją Azeję – zezłościł się Michał.

-Jak to pohańbić? Stryj Szymon powiedział mi, że ta Tatarka utopiła się w jeziorze.

-Utopiła się po tym, jak ten sukinsyn kazał ją pohańbić.

-Widzę, że mój braciszek nie tylko przesadził, ale mi jeszcze zełgał – zezłościł się Józef. – Możesz być pewny Michaszku, że zadam mu taką pokutę, że już więcej czegoś takiego nie zrobi.

-To już mnie nie obchodzi.

-Chodźmy stąd, bo zimno tu i cuchnie strasznie – rzekł Józef i ruszył do wyjścia. Po chwili Michał zrobił to samo i gdy znalazł się przy wyjściu, zasłonił sobie oczy od rażącego go słońca. – Chodź do środka. Umyjesz się i przebierzesz Michaszku.

-Nigdzie nie pójdę. A jeśli tam pójdę, to chyba tylko po to, żeby podpalić ten pałac.

-Widzę, że jeszcze nie jesteś zdrowy Michaszku, ale w moim pałacu szybko dojdziesz do siebie.

-Do twojego pałacu też już więcej nie pójdę – rzekł stanowczo Michał. – Muszę teraz tylko pójść do wygódki.

-To idź Michaszku, poczekam tu na ciebie. – Po chwili przypomniał sobie o jednej ważnej rzeczy. – Poczekaj, masz tutaj – i wyjął z kieszeni spisany na pergaminie dokument. – To jest nominacja na kasztelana trockiego. Będziesz pierwszym kasztelanem trockim w rodzie Kossakowskich – i podał dokument Michałowi. Ten zaś wziął go do ręki i ruszył, by poszukać wygódki.

Po niedługim czasie Józef dostrzegł powracającego Michała i z zadowoleniem zapytał.

-Przeczytałeś dokument nominacyjny na kasztelana?

-Nie chciało mi się tego czytać.

-No to mi go daj, to ci przeczytam.

-Już nie ma tego dokumentu – odparł beztrosko Michał.

-To co z nim zrobiłeś?

-Podtarłem sobie nim tyłek.

-Podtarłeś sobie tyłek nominacją na kasztelana trockiego! To ja z zapartym tchem pojechałem do Warszawy, żeby załatwić ci tę nominację, a tyś to zniszczył.

-Mnie to nie było potrzebne i nie potrzebuję już żadnych nominacji.

-No dobrze, najpierw musisz wyzdrowieć, a później obejmiesz kasztelanię trocką i ożenisz się z panną Potocką, bo jeszcze nie wszystko stracone.

-Chcesz, to możesz się z nią żenić – zakpił Michał.

-Jedź zatem do Janowa. Tam wyzdrowiejesz i zapomnisz o tym co cię tu spotkało. Tam porozmawiamy sobie na spokojnie. Może to i dobrze, bo ta Potocka ma dopiero siedemnaście lat, to może jeszcze te kilka miesięcy poczekać z ożenkiem.

-Do Janowa już nie pojadę. Wszystkie cenne rzeczy sprzedałem, a dwór pozostawiam tobie. Zrobisz z nim co zechcesz.

-To co ty zamierzasz zrobić Michaszku?

-Idę do klasztoru.

-Nie. Tego nie możesz zrobić!

-A ty zrobiłeś to samo – przypomniał mu Michał.

-Ja jaszcze miałem dwóch żonatych braci. A ty jesteś ostatnim z rodu, bo stryj Szymon ma tylko córkę.

-To niech się postara o syna – zakpił znowu Michał.

-Za stary już na to. Z sikaniem ma problemy, a co nie dopiero w tych sprawach.

-To już wasz problem.

-Chcesz pozwolić na to, żeby Kosakowscy wymarli bezpotomnie? – zaapelował do niego Józef.

 

ciąg dalszy za tydzień