Zawsze z przyjemnością wracam do dyptyku „Dym”(Smoke i Brooklyn Boogie mają w sobie niepowtarzalny klimat).
Brooklyński sklep z tytoniem, za ladą Auggie Wren ( chyba najlepsza rola Harvey’a Keitela). Jednym z klientów sklepu jest zmagający się z niemocą twórczą, pisarz Paul Benjamin (William Hurt).
Sklepowe klimaty między Brooklynem a Radzyniem pozostają niezmienne. Tam spory o baseballową drużynę marzeń, w naszej rzeczywistości– inicjowane przez kasjera PSS futbolowe dywagacje (teraz został nam futbol retro, wróciłem do bojów Legii z sezonu 95/96).Docinki, humor sytuacyjny, typy klientów – w obu miejscach niezmienne. No, może mała różnica – tam palą na sklepie, u nas „ważą dym” na zapleczu.
Nawiasem mówiąc, chyba żaden film nie pokazuje tak dobitnie, jak wygląda prawdziwa udręka piszącego, codzienna konsekwentna praca nad książką, opowiadaniem, złożeniem frapującej historii. Poza wypadami do sklepu i przerwami, by na śnieżącym telewizorku oglądać swoją ulubioną drużynę baseballową w kibicowskiej czapeczce, to dosłownie ślęczenie nad – w tym przypadku – maszyną do pisania. Nawet, gdy z biurka na którym pracuje, spadnie mu tacka z gotowym, kupczym jedzeniem nie pochyla się po nią, bo ma natchnienie, nie może się wyrwać z pisanej frazy. Ascetyczna, metodyczna, codzienna praca od 8.30, bez romantycznych porywów. Jak mawiał raper Dolar: ciężka harówa robiących w słowie.
Film w reżyserii Paula Austera oraz Wayne’a Wanga opowiada o jakimś wycinku rzeczywistości (podkreślają to zdjęcia robione przez Auggiego- codziennie od lat, punkt 8.00 rano wychodzi przed sklep i na ustawionym statywie pstryka fotkę, obejmującą „jego róg” – przypadkowych przechodniów).
Bohaterowie „Dymu” są w pewien sposób naznaczeni słabością, jakimś brakiem, ubytkiem. Zawsze trapi mnie,co oznaczają ślady „okaleczenia”, swoistej „niepełności”: jednorękiego Cyrusa Cola (grający go Forest Whitaker, wyjaśnia, że to efekt boskiej interwencji, by zawrócił z wiodącej w nicość drogi) czy dawnej miłości głównego bohatera, jednookiej Ruby (Stockard Channing).
Puenta? Krzepiąca. Życie jako kolejna szansa od Boga, która stawia Ci bliźniego, z którym się można zabliźnić.
„Druga część” to sentymentalna podróż do miasta Dodgersów, belgijskich gofrów. To telegram, śpiewany przez Madonnę czy dziwaczna ankieta, prowadzona przez Michaela J. Foxa.
Polecam, dodając, iż był to jeden z pierwszych filmów radzyńskiego Dyskusyjnego Klubu Filmowego podczas belle epoque radzyńskiego kina z ambicjami.