„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

Ten mój świat jest teraz tak przewidywalny i poczciwy jak z elementarza Falskiego. Żadnej polityki (w tym tej najgorszej, pieszczotliwie nazywanej lokalną), chorych układów, popieprzonych, uniezależniających cię technologii, wariackich ideologii i mediów. A może tak właśnie wygląda raj?

* * *

Już prawie nie pamiętał, że był tutaj kiedyś burmistrzem.

* * *

Cudowna anegdota sprzed lat. Zawsze, kiedy ją sobie przypominam, śmieję się w głos. Studia. Akademik. Kolega – student z Syrii – z prześmiesznym akcentem opowiada o swoim kraju: „- Wiecie, chłopaki, u nas jak młody człowiek ma się żenić, to mu się daje dużo orzechów, bo to dobrze działa, wiecie, na co…” A my: „- Ale, Ferzad, jakie orzechy – ziemne?”.”- Ziemne, gorące. Jakie chcesz!”.

* * *

Jeszcze raz błogosławię ten czas za to, że nie muszę robić niczego, czego mocno wewnętrznie nie chcę. Większość wrzodów na żołądku i zawałów na całym świecie brała się właśnie stąd.

Kiedyś nawet nie pytałeś siebie: chcesz czy nie chcesz? Tylko garbiłeś się mentalnie i robiłeś różne rzeczy wbrew sobie. Bo musiałeś. Bo ktoś ci kazał. Albo nawet nie kazał, tylko miałeś wbite w łeb konwenanse, które cię trzymały jak psa na smyczy.

* * *

Szukam w swojej pamięci spraw i wydarzeń z przeszłości, których dotąd, nawet teraz, żałuję. Jest tego trochę: w większości powodem tego żalu i zawstydzenia był oczywiście mój idiotyzm – i spowodowane przezeń błędy – albo tylko wypowiedziane niepotrzebnie słowa. Ale znalazłem też w ciemnych pakamerkach z tyłu głowy sporo momentów, które mogłyby się po prostu nie wydarzyć i nie nieść ze sobą przeróżnych kłopotów jakie w końcu oczywiście przyniosły.

Cofam się w czasie i – znając przyszłość – po prostu unikam poznania niektórych ludzi. Skręcam w lewo, skręcam w prawo, wchodzę na pierwsze lepsze drzewo, udaję niemowę, niewidomego, mdleję na niby – lista sposobów ucieczki jest spora. A jeśli już jest za późno – jestem po prostu dla nich niemiły, zbywam ich ogólnikami i spieprzam przy najbliższej okazji. A potem pieczołowicie dbam o to, żeby ta znajomość nie miała żadnej, ale to żadnej, przyszłości.

To trochę podobne odczucia jakie miał Bob Dylan, kiedy śpiewał dla jednej pani:

Go 'way from my window,
Leave at your own chosen speed.
I’m not the one you want, babe,
I’m not the one you need…

CDN…

zdj.: Tomasz Młynarczyk