Rozdział XXII

Po opuszczeniu Janowa Michał postanowił, że nie będzie się nigdzie zatrzymywał na nocleg, aby jak najszybciej dotrzeć do Niemieży. Robił jedynie krótkie przerwy na popas swoim koniom, które nie były przyzwyczajone do tak forsownych podróży. Na szczęście dla młodego Kossakowskiego, początek września 1792 roku był na Litwie dość ciepły, co sprawiło, że tamtejsze drogi były w miarę przejezdne. Po blisko dwóch dniach jazdy kareta Michała, którą kierował jego sługa Walenty, dotarła pod Niemieżę. Michał był już zdecydowany, że zabierze Azeję ze sobą do Janowa, a jej matce, jeśli nie zechce z nimi pojechać, zostawi trochę pieniędzy na utrzymanie. Już jednak przy samym wjeździe do Niemieży zobaczył dwa spalone domy i od razu domyślił się, że była to sprawka jego stryja Szymona. Po krótkim czasie zobaczył kolejny spalony dom, z którego tlił się jeszcze dym. W tym momencie w jego głowie pojawiła się straszna myśl, że podobny los mógł spotkać dom jego ukochanej. Gdy podjechali pod zabudowania Sękowiczów, Michał dostrzegł przewróconą bramę wjazdową i powybijane szyby w oknach. Pospiesznie wyskoczył z karety i spojrzał na dom swojej ukochanej.

-Zabiję tego sukinsyna – krzyknął sam do siebie.

-Za co panie, za co? – odezwał się Walenty, myśląc, że słowa te są kierowane do niego.

-Nie ciebie Walenty, tylko stryja.

-To dobrze, że nie mnie, tylko stryja – rzekł Walenty i głęboko odetchnął. Michał tymczasem pobiegł do domu Sękowiczów. Zaraz też dostrzegł wyłamane drzwi wejściowe, które leżały opodal schodków prowadzących do wejścia. Następnie wszedł do sieni i zapukał do drzwi od dużego pokoju. Nikt jednak nie odpowiedział. Otworzył więc drzwi i zastał matkę Azeji leżącą na podłodze. Podbiegł do niej i nerwowo przemówił. – Pani, co ci jest pani? – W tym samym momencie Sękowiczowa otworzyła swoje zapłakane oczy i łamiącym się głosem przemówiła.

-Przedwczoraj był tu ten diabeł.

-Jaki diabeł? – zapytał Michał, chociaż domyślał się o kogo chodzi.

-Twój stryj. – Po tych słowach Michała opanował nieopisany gniew.

-Zabiję sukinsyna, zabiję jak psa.

-Najpierw pohańbili Azeję, a potem poniszczyli wszystko, nawet…

-Gdzie jest Azeja? – zapytał nerwowo Michał.

-Wybili szyby, porąbali meble…

-Gdzie jest Azeja? – zapytał ponownie Michał.

-Wczoraj wieczorem wyszła i gdzieś poszła. Szukałam jej do południa, ale nigdzie jej nie ma.

-Nie powiedziała, gdzie idzie?

-Nie powiedziała. Jak ja pohańbili, to nawet jednego słowa nie powiedziała – odparła Sękowiczowa i znowu rozpłakała się na dobre. Michał zaś wyszedł przed dom i zwrócił się do swego sługi.

-Wyprzęgnij konie Walenty i daj jeść i pić tej kobiecie, która jest w domu. A później, spróbuj naprawić drzwi wejściowe. Czekaj tu, aż wrócę.

-Będę czekał, aż panie wrócisz – odparł Walenty i powoli zszedł z karety. W tym samym momencie Michał przypomniał sobie o małej Helence Kryczyńskiej i od razu pobiegł do ich domu. Gdy tylko otworzył furtkę znajdującą się przy bramie wjazdowej, dostrzegł siedzącą przed domem dziewczynkę, która na jego widok zaczęła płakać. Michał zbliżył się do niej i nerwowo przemówił.

-Nie wiesz, gdzie jest Azeja? – Helenka jednak nic nie powiedziała, tylko jeszcze bardziej się rozpłakała. Wtedy Michał przytulił ją do siebie i tym razem już spokojnie zapytał. – Powiedz mi Helenko, gdzie jest Azeja?

 

ciąg dalszy za tydzień