Ciąg dalszy rozdziału XIV, w którym sprawy matrymonialne schodzą na dalszy plan w obliczu wojny.

-A ja cię stryju wcale o to nie będę prosił – odparł Michał i odwrócił głowę w drugą stronę.

-Zhańbisz tylko naszą rodzinę.

-To stryj Szymon zhańbi rodzinę, gdy będzie walczył przeciwko nam.

-Nie zmieniaj tematu i nie mieszaj w to stryja Szymona – oburzył się Józef.

-Nie ma takiej siły, która powstrzymałaby mnie od poślubienia Azeji – rzekł stanowczo Michał.

-Posłuchaj Michale. Przecież nawet jej imię nie pasuje do naszej rodziny Kossakowskich.

-Azeja używa też drugiego imienia Maria. A co do imion, to teraz nadają takie dziwne imiona, że Azeja w tym gronie wcale się nie będzie wyróżniać.

-Tutaj akurat się z tobą zgodzę – przyznał Józef, ale po chwili znów zaczął atakować Michała. – Zobaczysz jaki was spotka ostracyzm, a szczególnie ją. Zobaczysz, że nie zaznacie szczęścia.

-Jesteś w błędzie stryju, bo my już jesteśmy szczęśliwi. A gdybyś zechciał nam pomóc, to byłoby nam o wiele łatwiej.

-Ale ja nie mogę się przez was narazić na ośmieszenie. A ty na mezalians!

-Jakie znowu ośmieszenie. A co do mezaliansów, to cały czas takie przypadki się zdarzają.

-Jakoś sobie nie przypominam żadnego takiego przypadku.

-Nie ośmieszaj się stryju. Mało kto zna tak dobrze historię jak ty. A skoro chcesz przykładu to ci go podam.

-Słucham. Oświeć mnie proszę – zakpił wyraźnie Józef.

-A caryca Katarzyna. Przecież była jedynie drugorzędną księżniczką niemiecką, zanim została wybrana na żonę dla cara Piotra.

-Ty się nie porównuj do panujących, a szczególnie tej Tatarki.

-Już kilka razy prosiłem cię stryju, żebyś wymawiał jej imię, a nie jej pochodzenie.

-To będę na nią mówił panna Sękowiczówna. Może być? – stwierdził z uśmiechem Józef.

-Na pewno lepiej niż Tatarka.

-Ale ona przecież do niedawna wyznawała islam.

-A caryca Katarzyna była najpierw luteranką i to Rosjanom nie przeszkadzało. A nawet ucieszyli się, że księżniczka niemiecka przeszła na prawosławie. Rozumiem stryju, że mógłbyś mieć opory, gdyby Azeja pozostała przy islamie, ale ona przeszła na katolicyzm i zna już więcej pieśni niż większość twoich wiernych z diecezji wileńskiej.

-No dobrze. Powiedzmy, że mnie trochę przekonałeś. Ale tylko trochę.

-Dziękuję ci stryju – rzekł z zadowoleniem  Michał i ucałował stryja w rękę.

-Ja może dam ci się przekonać, ale musisz też przekonać stryja Szymona – oznajmił Józef.

-On na szczęście jest w Rosji i wcale nie musze go przekonywać.

-Musisz Michale, bo to twój stryj. I pamiętaj, że zgodzę się na twój ślub z panną Sękowiczówną i być może sam wam udzielę tego ślubu, ale musisz przekonać stryja Szymona.

-A jeśli go nie przekonam? – zapytała Michał.

-Wtedy i ja się nie zgodzę – oznajmił zdecydowanie Józef. W tym samym momencie kareta zajechała pod zamek królewski, do którego pospiesznie udali się obaj Kossakowscy, gdyż deszcz bynajmniej nie ustawał. W sali senatorskiej zgromadziła się już większość parlamentarzystów, którzy uczestniczyli w uroczystości pod Wilanowem i wszyscy oczekiwali na przybycie Stanisława Augusta.

-Coś długo nie ma naszego króla – rzekł Michał do siedzącego tuż przed nim Józefa.

-Nawet ja tak długo nie przebieram się w szaty duchowne – zażartował Józef.

-Mam nadzieję, że sesja nie będzie zbyt długa, bo cały przemokłem i przydało by się przebrać – rzekł cicho Michał. W tym samym momencie do sali wszedł król, który miał wyjątkowo smutną minę. Gdy tylko zasiadł na tronie, głos zabrał podkanclerzy koronny Hugo Kołłątaj, który podobnie jak król, nie miał wesołej miny.

-Dostojni panowie senatorowie i dostojni panowie posłowie. Niestety, dzisiejszy dzień nie jest tak pomyślny dla Rzeczypospolitej, jak przed rokiem. Najpierw ulewa zakłóciła nam uroczystości złożenia kamienia węgielnego pod świątynię Opatrzności Bożej, a po przybyciu na zamek okazało się, że przybył nadzwyczajny poseł od jej cesarskiej mości imperatorowej Katarzyny drugiej. – Słowa ta wywołały zaniepokojenie wśród parlamentarzystów, którzy domyślali się, że stało się coś złego. – Panowie senatorowie, panowie posłowie. Poseł rosyjski wręczył miłościwemu panu wypowiedzenie wojny. – Tu nastała cisza, którą po kilku sekundach przerwały dalsze słowa Kołłątaja. – W ciągu kilku dni wojska rosyjskie wkroczą w nasze granice i zatrzymają się dopiero wtedy, gdy sejm odrzuci konstytucję majową.

-Nigdy. Nigdy – rozległy się pojedyncze słowa parlamentarzystów.

-Vivat konstytucja majowa – krzyknął niespodziewanie Michał, a za nim zaczęła wiwatować większość posłów i niektórzy senatorowie.

-Nie my tę wojnę rozpoczynamy, ale skoro Rosja chce wojny, to będzie ją miała. Od jutra podejmiemy przygotowania do obrony kraju. A na dzisiaj obrady zakończone – oznajmił Kołłątaj, a zaraz potem król wstał z tronu i udał się do wyjścia. W tym samym czasie w sali nie ustawały vivaty na cześć konstytucji, wznoszone przez parlamentarzystów.

-Będziesz musiał z tym ślubem poczekać – rzekł Józef i powstał z krzesła.

-Trudno. Poczekamy.

-Mam tylko nadzieję, że nie posunąłeś się za daleko?

-Co masz na myśli stryju?

-To atrakcyjna panna, a obyczaje Tatarów podobno nie są takie surowe jak nasze.

-Jeśli o to ci chodzi stryju – zaczął rozbawiony Michał – to powiem ci, że nawet jeszcze nie widziałam jej kolan, a co nie dopiero więcej.

-To dobrze. Zresztą panna Sękowiczówna wygląda na przyzwoita kobietę.

-A ja myślę, że wojna nie potrwa długo. Z pomocą Prus przegonimy Rosjan.

-Obyś miał rację Michale, ale jakoś w to nie wierzę.

-Skoro sejm będzie limitowany, to ja wstępuję do wojska – oznajmił Michał.

-Wojna to nie przelewki.

-Wiem o tym, ale skoro pomogłem w uchwaleniu konstytucji, to teraz muszę jej bronić – dodał Michał i wraz ze stryjem wolnym krokiem kierował się do wyjścia z sali senatorskiej.

 

ciąg dalszy za tydzień