„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

Czy to, że padło akurat na mnie – to to jest szczęście, czy to jest pech…?

* * *

Pecha to bez wątpienia miał ten gostek, który kiedyś na jakimś lotnisku ukradł walizkę stojącą obok właściciela i próbował uciekać. Trafił na bagaż Ato Boldona – i to w czasach, kiedy był on rekordzistą świata na 100 metrów… Ta historia – nawet jeśli nie jest prawdziwa – jest tak znakomita, że powinna być prawdziwa i już.

* * *

Zawsze jak na coś za długo czekałem i wiązałem z tym jakiekolwiek nadzieje – było po dupsku. Mundial 2002. Zmiana pracy. „Ojciec Chrzestny 3”. „Nasi”przejmują władzę w mieście… I tak dalej…

Czym dłuższy był okres oczekiwania i większe nadzieje, tym bardziej wszystko się chrzaniło. I ten obecny constans, to, że właściwie na nic się tak naprawdę nie czeka, pod tym względem nie jest zły. Tak przynajmniej próbuję to sobie tłumaczyć.

* * *

Niepokoiła go zawsze ta pora roku, kiedy nawłoć po rowach brązowiała. Właściwie to wolał nazywać ją mimoza – ta z piosenki Niemena/Tuwima, od której „jesień się zaczyna – złotawa, krucha i miła”. Polska mimoza – kiedyś uprawiana podobno w ogródkach jako roślina ozdobna. Potem zdziczała i ostro ruszyła na podbój nieużytków. Późnoletniowczesnojesienny kwiat, ostatnia nadzieja dla pszczół przed zimą.

Wtedy właśnie zaczynał się ten najgorszy czas – nawet nie zimno było problemem, bo opału było mnóstwo, ale ciemność, którą rok po roku coraz ciężej znosił. Kiedy drzewa były jeszcze czerwono-złote i choćby od czasu do czasu prześwitywało słońce – dało się wytrzymać. Bezlistna, grobowa pora piętnastogodzinnego mroku to było wyzwanie!

* * *

To właśnie którejś zimy zaczął pisać pamiętnik. Nie chodziło o to, żeby zachować cokolwiek dla tzw. potomności. Na to już nie liczył. Ani przyszłości, ani tym bardziej tego, że ktoś to przeczyta, nie należało się spodziewać. Chodziło o to, żeby czymś wypełnić czas. No i uporządkować wspomnienia, bo z tym miał zawsze ogromny problem. Pamięć miał mniej więcej na poziomie jętki jednodniówki.

„Materiałów źródłowych” było niewiele, choć od zawsze w pudłach na strychu przechowywał listy od różnych ludzi, zdjęcia, papiery i szpargały.

Najtrudniej było ze wspomnieniami z doby cyfrowej. Maile i SMS-y poleciały sobie w kosmos. I teraz są już po drugiej stronie Saturna.

Z listów, które do niego pisano wyłaniał się mglisty obraz idioty.

CDN…

zdj.: Tomasz Młynarczyk