rozsuwałam te kotary

otwierałam drzwi

a mur rósł

rósł

aż wreszcie Ciebie dosięgnął

 

gdybyś wtedy spojrzał na mnie

może to jedno z tysiąca nie odeszłoby na zawsze

 

czasem staję przed tym murem

i słyszę dobiegający zza niego

zduszony gardłowy wrzask

 

ej Ty

Księżyc

 

nie krzycz