Houellebecq słynie z obnażania ludzkich przypadłości, z kontrowersyjnej oceny społeczeństw i szczegółowej recepcji kondycji ludzkiej. O tym wszystkim jest właśnie Serotonina – symbolizująca element zastępczy, który ma dawać szczęście, choć nic szczęścia człowiekowi dać nie może.

„Na Zachodzie nikt już nie będzie szczęśliwy, nikt i nigdy, przyszła pora, by uznać szczęście za jakiś starożytny majak, do szczęścia nie ma już po prostu warunków historycznych” [s.97].

Skupienie się na poszukiwaniu permanentnego zadowolenia to pokazanie, czym choćby zdaniem autora jest miłość. Pisze on: „U mężczyzny miłość jest zakończeniem, spełnieniem, a nie jak u kobiety początkiem, narodzinami, i warto to mieć na względzie” [s.68]. Bohater tej powieści wokół szeroko pojętej miłości krąży cały czas, zwłaszcza poprzez notoryczne przywoływanie swoich kobiet. Nie wszystkie je kochał, ale jedną bardzo. W tym kontekście pojawia się oczywiście cała gama seksualnych upodobań – a jak wiemy z poprzednich powieści, Houellebecq jest w opisach seksu wyśmienity. Swoista wulgarność, a jednocześnie naturalność obserwacji i dobrany język dodają opowieści wigoru, a co poniektórych czytelników mogą przyprawić o rumieniec.

Pamiętajmy również, że autor czyni szereg obserwacji iście filozoficznych, na kontrze natomiast – iście handlowo-gospodarczych. Analizuje rynek zbytu i produkcji choćby mleka, ocenia działania Unii Europejskiej, pokazuje zawirowania na rynku nieruchomości, czy ludzką żądzę pieniądza. Jest bezwzględny w tych ocenach. Agresja, zagrożenie przemocą, rozwarstwienie społeczeństw, nierówność klasowa, wszystko to składa się na precyzyjne widzenie świata w XXI wieku. Ten koktajl jest wyśmienity, choć niełatwy do strawienia.

Michel Houellebecq, Serotonina, Przekł. Beata Geppert, Wydawnictwo Foxal, Warszawa 2019