Wyobraźmy sobie, że car wprowadza ukazem jakieś XIX-wieczne rodo, smrodo czy inne kuriozum mające rzekomo chronić dane osobowe pracowników urzędów, biur, zakładów pracy, a za tym idą kolejne rozporządzenia wykonawcze. Co dzisiaj wiedzielibyśmy o ówczesnej gubernialnej administracji i ludziach ją tworzących? Nic, czyli dokładnie tyle, co historycy początku XXII wieku będą wiedzieć o obecnych.

Wydaje się, że właśnie „ochrona danych osobowych” – święta krowa współczesnej biurokracji – stała się pretekstem do zmiany prawa w zakresie pracowniczych akt osobowych. Dotychczas pracodawcy mieli obowiązek przechowywania ich przez 50 lat od zakończenia stosunku pracy przez pracownika, a i tak na ich zniszczenie potrzebna była zgoda archiwum państwowego. Właśnie z prawa archiwalnego wynikało to, że zgód na brakowanie akt osobowych archiwa państwowe praktycznie nie wydawały, wychodząc z założenia, że niosą one tyle ważnych informacji o znaczeniu historycznym, że ich niszczenie godziłoby w historiografię. Właśnie dlatego istniał obowiązek przeprowadzania ekspertyzy tych akt przez pracowników archiwów państwowych po upływie 50 lat, aby można było zdecydować czy mają być przechowywane wieczyście czy też mogą zostać zniszczone.

Nowe rozporządzenie ministra pracy i polityki socjalnej z 10 grudnia 2018 r. w sprawie dokumentacji pracowniczej zmienia okres przechowywania akt osobowych pracowników zatrudnionych po 1 stycznia 2019 r. do 10 lat od zakończeniu pracy, a po tym terminie nakazuje niszczyć lub oddać pracownikom, jeśli się po nie zgłoszą. Tak czy inaczej oznacza to ich utratę dla przyszłych badaczy. A kto wie czy również nie wiele komplikacji dla samych pracowników, biorąc pod uwagę częstotliwość zmian pracy przez pojedynczego człowieka w obecnych czasach.

Całkowicie to oderwane zarówno od interesów pracowników jak i polityki historycznej państwa, a zarazem dowód na to, że ciągle w Polsce każdy resort sobiepanem, zaś człowiek staje się podporządkowany bez reszty technologii. Dla historyków i archiwistów zaś kolejna po delete generation refleksja, że biedna muza Klio pozostanie ślepa na kolejne, jakże ważne sfery polskiego życia społecznego. Pytanie, które przed ćwierćwieczem zadał Neil Postman: Czy naród zachowa historię, oryginalność i człowieczeństwo, jeśli całkowicie odda się we władanie myśli technologicznej?, pozostaje coraz mniej retoryczne.